Mamy do czynienia z próbą rozbudzenia i zagospodarowania społecznych emocji, a następnie zarządzania nimi poprzez wytworzenie atmosfery zagrożenia.
I. Narracja strachu
Ostatnie kampanijne tygodnie przed wyborami do europarlamentu pokazały jasno, że spośród różnych politycznych „narracji” Tusk wraz ze swoją ekipą postawił na element grozy. W zasadzie nic nowego - wszak straszenie „pisiorami” i „moherami” było stale obecne w reżimowej propagandzie Dyktatury Matołów i sprzęgniętych z nią mediodajni („jak PiS dojdzie do władzy...” - że przypomnę pamiętny skecz kabaretowy wyśmiewający rządowy przekaz). W momentach kluczowych wybijano ten element na plan pierwszy, jak chociażby w spocie wyborczym z 2011 roku straszącym opinię publiczną zmontowanymi w nienawistnych paroksyzmach obrońcami Krzyża z Krakowskiego Przedmieścia. O ile jednak wcześniej Platforma starała się jeszcze łagodzić przekaz pokazując swe „konstruktywne” oblicze spod znaku „nie róbmy polityki, budujmy drogi”, o tyle dziś ma do zaoferowania wyborcom jedynie strach przed różnorakimi zagrożeniami, których bezpośrednią, lub pośrednią przyczyną ma być opozycja.
Tak więc mamy do czynienia z próbą rozbudzenia i zagospodarowania społecznych emocji, a następnie zarządzanie nimi poprzez wytworzenie atmosfery zagrożenia.
II. Straszenie wojną
Te właśnie tony pobrzmiewały w przemówieniu Tuska, podczas którego padła fraza o wyborach do PE, które zdecydują, czy pierwszego września polskie dzieci będą mogły pójść do szkoły. W najoczywistszy sposób Tusk postanowił żerować na atawistycznym strachu większości Polaków przed wojną jako taką, a przed wojną z Rosją w szczególności. Rządowa propaganda kieruje opinię publiczną ku myśleniu - lepiej już niech rządzi Tusk, który liże tyłek Szkopom i Ruskim, bo może wtedy zostawią nas w spokoju, a jak Kaczyński dojdzie do władzy, to Putin zrobi z nami to samo co z Ukrainą. Bez sensu? Owszem, ale zbiorowe emocje nie muszą poddawać się logice, szczególnie w umiejętnie zbudowanym nastroju bliżej nieokreślonego niepokoju.
Trzeba przyznać, że reżimowi pijarowcy trafnie rozpoznali społeczne nastroje, o czym świadczy chociażby ostatnie sondażowe wahnięcie na korzyść Platformy. Przeciętny Polak bowiem pragnie świętego spokoju, codzienna krzątanina wokół spraw bytowych zaprząta całą jego uwagę i ostatnią rzeczą jakiej pragnie jest wpędzenie Polski w jakąś awanturę, mogącą skutkować utratą choćby najskromniejszych owoców jego harówki. Wbrew temu co pragnęlibyśmy o sobie mniemać, nie jesteśmy narodem bohaterskich powstańców, lecz w dużej mierze pozostajemy zglajszachtowaną postsowiecką masą na dorobku, u której sama myśl o zadarciu z którymkolwiek z możnych sąsiadów – choćby tylko na polu dyplomacji, czy symboliki – wywołuje marskość pośladków. Niemcy imponują nam swym ordungiem i bogactwem, Rosji zaś panicznie się boimy niczym oprycha w ciemnej ulicy, nominalnym sojusznikom nie dowierzamy ze względu na historyczne rozczarowania, zatem w powszechnej opinii powinniśmy siedzieć cicho i się nie sadzić, bo oberwiemy. Ponadto podejrzewam, że część podskórnie czuje, iż za Smoleńskiem stoi jednak Putin, a skoro mógł się posunąć do takiej zbrodni, to tym lepiej z nim nie zadzierać. Na tym jedzie obecnie Tusk, wplatając umiejętnie masowe obawy w kontekst obecnych wydarzeń na Ukrainie – i póki co, dobrze na tym wychodzi.
III. Tworzenie wroga metodą prowokacji
Jednak zagrożenie zewnętrzne to nie wszystko. Dla pełni przekazu potrzebny jest również wróg wewnętrzny pragnący wywołać wojnę domową, niczym ci wspomniani na wstępie obrońcy Krzyża ze spotu sprzed wyborów parlamentarnych w roku 2011.
I tym kolejnym etapem budowania atmosfery grozy było przytoczenie przez Tuska na konferencji prasowej pogróżek pod adresem jego córki. To już była jazda bez trzymanki. Spójrzmy na treść i formę owych gróźb, ma ona bowiem swoje znaczenie, o czym za chwilę: „Twoje bękarty zdechną, a ty zostaniesz zabita, rozszarpana na strzępy z całą rodziną. Jesteście parszywym pomiotem smoleńskiego mordercy. Przekaż ryżemu kundlowi, że zostanie zabity za mord smoleński"; „Ty bezrobotna dziwko, ty też zostaniesz zabita i cała wasza rodzina. Bo ścierwo ryżego kundla musi być wytępione do pięciu pokoleń"; „Chciałem spytać, czy już wiesz, gdzie będziesz próbowała się ukryć i uciec, bo chyba świadoma jesteś, że jak kundlowi zdejmiemy ochronę, to i z was nikt nie przeżyje".
Podobne treści miały też przychodzić do Donalda Tuska oraz innych członków jego rodziny i miało być ich „kilkaset”. Cóż, być może faktycznie znalazło się paru niezrównoważonych maniaków, sądzę jednak, że generalnie jest to ukartowana mistyfikacja. Już tłumaczę dlaczego. Otóż, nie wiem jak dla Państwa, ale dla mnie język jakim te groźby zostały sformułowane jako żywo przypomina język esbeckich anonimów z czasów PRL-u. To samo stężenie plugastwa, ta sama stylistyka. Przypuszczam, że zostały na użytek wyborczego „pijaru" wyprodukowane w tych samych kazamatach, w których siedzą uczniowie i następcy „pierwszorzędnych fachowców" resortu „człowieka honoru", generała Kiszczaka. Zwróćmy uwagę, że bliźniaczego języka (choć w nieco złagodzonej wersji) używał osławiony „Andrzej spod Krzyża”, co wykorzystano w przywoływanym już spocie wyborczym z 2011 roku. Andrzej Hadacz okazał się być koniec końców prowokatorem, który objawił się następnie u boku „konstruktu służb”, czyli Janusza Palikota na gej-paradzie.
To jest dokładnie ten sam poziom szamba, rodem z wpisów jakie codziennie dyżurne trolle zamieszczają w internecie pod adresem PiS-u i Jarosława Kaczyńskiego, to samo stężenie nienawiści, które popchnęło do zabójstwa Ryszarda Cybę - tyle, że ukierunkowane w drugą stronę. Ewidentna, służbowa prowokacja zmontowana wyłącznie po to, by Tusk mógł jej użyć w ramach przedwyborczej rozgrywki do budowania poczucia zagrożenia i „zarządzania poprzez strach".
IV. 10 służb
Do powyższej hipotezy skłania mnie jeszcze jedna przesłanka: oto w Polsce działa 10 służb specjalnych uprawnionych do inwigilowania obywateli, które nie wahają się korzystać ze swych prerogatyw, a nawet znacznie je przekraczać, o czym świadczyć może chociażby prywatna sprawa wytoczona „Rzeczpospolitej” przez wiceszefa ABW ppłk. Jacka Mąkę. Przedstawiono w niej jako materiał dowodowy stenogramy z podsłuchów rozmów telefonicznych Cezarego Gmyza i Bogdana Rymanowskiego z Wojciechem Sumlińskim. Stenogramy te były w posiadaniu ABW i nie zniszczono ich, mimo że Agencja miała taki prawny obowiązek.
I co - mam uwierzyć, że te 10 służb gromadzących wszelkie możliwe dane nie było w stanie namierzyć autorów pogróżek? Jeśli przyszły esemesami, to operatorzy sieci komórkowych zobowiązani są na własny koszt przechowywać dane - zarówno treści SMS-ów (!!!) jak i bilingi. Jeśli przyszły mailem, to przecież cóż prostszego niż namierzyć IP, zwrócić się do dostawcy internetu o odpowiednie dane? Jeśli natomiast przyszły pocztą tradycyjną, to również są odpowiednie metody, które służby specjalne mają do dyspozycji. Przypomnijmy sobie o „koronkowej" akcji chłopaków-abewiaków wobec „Brunobombera”, kiedy to najpierw przez długi czas podpuszczano go i „wkręcano" w zamach za pomocą podstawionych prowokatorów, by w odpowiednim momencie z przytupem ogłosić „sukces" akcji i ujęcie groźnego „terrorysty”. Tymczasem, w przypadku ewidentnych gróźb karalnych pod adresem premiera rządu RP i jego rodziny - cisza... Nikt nie jest w stanie wykryć sprawców. I to w najbardziej inwigilowanym przez spec-służby kraju w całej Unii Europejskiej.
A może mamy uwierzyć, że pan premier taki dobrotliwy, że machnął na sprawę ręką? Każdy, kto pamięta historię Piotra „Starucha" Staruchowicza, który za hasło „Donald matole, twój rząd obalą kibole" stal się na szereg miesięcy „prywatnym więźniem Donalda Tuska", może tylko wybuchnąć szczerym śmiechem na myśl o nagłym przypływie łaskawości Ober-Matoła wobec autorów pogróżek.
***
Powyższe wątpliwości jednak do przeciętnego zjadacza medialnej papki nie dotrą. Przeciętny wyborca ma się bać wojny i wewnętrznej destabilizacji sprokurowanej przez nienawistnych pisowskich fanatyków dyszących żądzą mordu. I póki co, powtórzę, Tusk całkiem nieźle na tej strategii wychodzi...
Gadający Grzyb
Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz