niedziela, 11 lutego 2018

Jedwabne – czas prawdy

Musimy znać prawdę - i to opartą na twardych dowodach - a nie tendencyjną, czarną legendę. Jesteśmy to winni tak sobie, jak i pomordowanym.

I. Lepiej późno niż wcale

Na początek pozwolę sobie na małą złośliwość. Oto w ostatnich dniach natknąłem się na kilka głosów uznanych prawicowych publicystów domagających się wznowienia ekshumacji w Jedwabnem. Głosy te oczywiście wybrzmiały w ramach konfliktu izraelsko-polskiego wywołanego za sprawą antydyfamacyjnej nowelizacji ustawy o IPN. Podkreślam – to nie były opinie z jakiegoś „oszołomskiego” marginesu, tudzież anonimowych internautów, lecz z samego serca prawicowego mainstreamu. No proszę, proszę – pomyślałem sobie – to już wolno o tym mówić? Tak publicznie, nie narażając się przy tym na ostracyzm i nie ryzykując łatki szkodnika, a może wręcz wrogiego agenta? Cóż, grunt to „timing” i wyczucie tzw. ogólnej atmosfery – dzisiaj, jak widać, można już bez większych obaw błysnąć publicystycznym radykalizmem i wykazać się pryncypialnym dążeniem do prawdy. Kto by pomyślał... Lepiej późno, niż wcale.

Ta zgryźliwa refleksja naszła mnie dlatego, że to wszak nie kto inny, tylko „Warszawska Gazeta” wsparła w 2016 r. inicjatywę dr Ewy Kurek właśnie w sprawie ekshumacji w Jedwabnem. To na tych łamach publikowane były teksty wykazujące konieczność wznowienia prac zespołu prof. Andrzeja Koli. To wreszcie w „Warszawskiej Gazecie” przez szereg miesięcy, tydzień po tygodniu, zamieszczany był formularz zbierania podpisów poparcia dla petycji skierowanej do Ministerstwa Sprawiedliwości – i jak przypuszczam, nasza gazeta miała swój udział w tym, że udało się tychże podpisów zebrać 12 tysięcy. Ostatecznie zostały złożone przez dr Kurek w Ministerstwie Sprawiedliwości 4 kwietnia 2017 r. - a więc niemal rok temu.

Co w tym czasie robiły inne prawicowe media i tak wyrywni dzisiaj publicyści? Skrupulatnie patrzyli w inną stronę. Niczym trzy małpki woleli nie mówić, nie widzieć, nie słyszeć. Bo wtedy wyskakiwanie ze sprawą Jedwabnego było, delikatnie mówiąc, „nie na czasie”. Mogło zaszkodzić „dobrym stosunkom” polsko-żydowskim, co zresztą dr Ewa Kurek wprost usłyszała od różnych wysokich urzędników: „Od jesieni 2015 pertraktowałam z przedstawicielami rządu PiS i doradcami prezydenta Andrzeja Dudy o wznowienie ekshumacji. Okazało się, że na prawników, urzędników i polityków PiS na dźwięk słowa JEDWABNE pada blady strach. Opowiadają, że nie czas na badania historyczne, bo to zaważy na stosunkach polsko-żydowskich”. Ile te „dobre stosunki” były warte, dopiero co się przekonaliśmy. Trawestując popularne powiedzonko – apelowaliśmy o wznowienie ekshumacji, zanim stało się to modne.

Zresztą i dzisiaj żaden z publicystów (mniejsza o nazwiska, bo chodzi mi raczej o opisanie zjawiska, niż osobiste wycieczki) domagając się ekshumacji nie zająknął się słowem o opisywanej tu inicjatywie. I nie ma siły, by o niej nie wiedzieli, bo pisała o tym (oczywiście w swoim stylu) nawet „Wyborcza”. Istnieje poświęcona tematowi strona internetowa http://www.jedwabne-ekshumacja.org/ gdzie szczegółowo opisane są losy całego przedsięwzięcia wraz z artykułami dr Kurek zamieszczanymi w „Warszawskiej Gazecie”. Ale nie – o problemie można wprawdzie już mówić, lecz na wymienianie „Warszawskiej Gazety” i nazwiska dr Ewy Kurek wciąż najwyraźniej jest zapis.


II. Potrzeba woli politycznej

Nie piszę tego po to, by dawać upust żalom, czy ścigać się o palmę pierwszeństwa, bo nie o to tu chodzi. Istotne jest coś innego: otóż petycja wraz z podpisami wciąż spoczywa w archiwach Ministerstwa Sprawiedliwości. Nie trzeba więc wyważać otwartych drzwi, by ruszyć sprawy z miejsca. Wystarczy przypomnieć ministrowi Ziobrze, że ma „gotowca” popartego głosami tysięcy obywateli, a nie luźne postulaty tego czy innego dziennikarza. Wniosek poparty jest wszechstronną analizą historyczną, religijną i prawną. Wykazana jest w niej konieczność dokończenia prac ekshumacyjnych na gruncie polskiego prawa, więcej nawet – jak czytamy w przywoływanym uzasadnieniu, właśnie decyzja o ich przerwaniu stanowiła złamanie Kodeksu Postępowania Karnego, „który w artykule 209 i 210 mówi, że: »Jeśli zachodzi podejrzenie przestępczego spowodowania śmierci, przeprowadza się oględziny i otwarcie zwłok« oraz że »W celu dokonania oględzin lub otwarcia zwłok prokurator albo sąd może zarządzić wyjęcie zwłok z grobu«.

Jeśli chodzi o religijne zastrzeżenia strony żydowskiej (głównie rabina Michaela Schudricha), które były pretekstem do wstrzymania prac, pokazana jest ich całkowita bezzasadność, albowiem wedle prawa żydowskiego: „1. Zmarłego można ekshumować w celu przeprowadzenia ponownego pochówku w Ziemi Izraela. 2. Zmarłego można przenieść do innej mogiły, jeśli pierwszy grób miał być w założeniu tymczasowy. 3. Zmarłego można przenieść z istniejącego grobu, jeśli znajduje się on w miejscu bez nadzoru i istnieje niebezpieczeństwo, że zostanie splądrowany, lub gdzie jest zagrożony powodzią. 4. Jeżeli grób znajduje się w nietypowym miejscu (poza cmentarzem), zmarłego można przenieść i pochować ponownie na cmentarzu żydowskim”.

Po więcej szczegółów odsyłam do wymienionej wcześniej strony http://www.jedwabne-ekshumacja.org/, tu jedynie dodam, że nie tylko nie ma żadnych prawnych i religijnych przeciwwskazań do przeprowadzenia ekshumacji, lecz chociażby z przytoczonych tu fragmentów wynika jasno, że jest ona wręcz konieczna i to zarówno w świetle przepisów polskich, jak i żydowskich. Czego zatem trzeba? Minimum odwagi cywilnej, odporności na naciski tych, którzy boją się potencjalnych ustaleń śledczych i historyków, oraz woli politycznej. Rejwach, jaki podniósł się na wieść o rozpoczęciu prac zespołu prof. Koli i wymuszenie na polskich władzach (w tym, niestety śp. Lechu Kaczyńskim, wówczas ministrze sprawiedliwości - jak wszystko wskazuje, wprowadzonym celowo w błąd) odstąpienia od nich, pokazuje, że wersja wydarzeń upowszechniona przez J.T. Grossa wcale nie jest taka „pewna”, jak chcieli by to widzieć jej zwolennicy. Dlatego na wszelki wypadek woleli nie dopuścić do przeprowadzenia jedynych wiarygodnych (w przeciwieństwie do relacji z „trzeciej ręki”) procedur dowodowych.


III. Wojna o pamięć

No i wreszcie pozostaje kwestia obecnego kontekstu politycznego oraz toczącej się „wojny o pamięć”, wypowiedzianej nam przez stronę żydowską. Chyba dopiero teraz z taką mocą uwidoczniło się spustoszenie, jakie w świadomości międzynarodowej opinii publicznej wywołały publikacje Jana Tomasza Grossa. Można bez cienia przesady powiedzieć, że jego antypolska narracja stała się w minionych latach brudnym fundamentem na którym ufundowano postrzeganie roli Polski i Polaków w II wojnie światowej i przede wszystkim w holokauście. Reakcja na nowelizację ustawy o IPN - zarówno Izraela, jak i środowisk żydowskich oraz zachodnich mediów - nie pozostawia wątpliwości: Jedwabne stało się mitem założycielskim współczesnego antypolonizmu. Jeżeli zostawimy sprawy tak jak są, nigdy się od tego nie uwolnimy. Pozostaniemy narodem zwyrodniałych morderców, współuczestniczącym na równi z „nazistami” w mordowaniu Żydów. Tego nie zwalczy się ustawą (choćby najlepszą i konieczną) – tu potrzeba czegoś więcej: namacalnego dowodu obalającego zakorzenione antypolskie stereotypy. Na dzień dzisiejszy takiego dowodu może nam dostarczyć jedynie ekshumacja w Jedwabnem, dlatego jest ona konieczna również z politycznego punktu widzenia – szczególnie w kontekście roszczeń majątkowych dla których ideologicznym uzasadnieniem jest rzekomy polski „współudział” w Zagładzie.

Dobrze byłoby w miarę możności zaangażować do prac zagranicznych obserwatorów – specjalistów o nieposzlakowanej renomie, by oddalić ewentualne podejrzenia o manipulacje. Musimy znać prawdę, jaka by ona nie była – i to opartą, powtórzę, na twardych dowodach - a nie tendencyjną, sfabrykowaną pod z góry założoną tezę, czarną legendę. Jesteśmy to winni tak sobie, jak i pomordowanym. Stosunki polsko-żydowskie i tak nie będą już gorsze, więc paradoksalnie, to właśnie teraz jest najlepszy moment. Możemy obalić gmach wrogiej propagandy. Potrzeba jedynie nieco odwagi.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 06 (09-15.02.2018)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz