poniedziałek, 5 lutego 2018

Nic tak nie gorszy, jak prawda

Wmanewrowanie nas we współodpowiedzialność za Holokaust jest elementem konsekwentnie realizowanej żydowskiej agendy historycznej.

I. „Wadliwe kody pamięci”

26 stycznia Sejm przyjął i skierował do dalszych prac w Senacie projekt nowelizacji ustawy o IPN zakładający wreszcie realną walkę z tzw. „błędnymi kodami pamięci”. Pod tym eufemistycznym terminem kryją się historyczne fałszerstwa przypisujące Polsce i Polakom współodpowiedzialność za niemieckie zbrodnie z czasów II Wojny Światowej, w tym przede wszystkim za holokaust – czego symbolem jest wszechobecne w światowych mediach określenie „polish death camps” („polskie obozy śmierci/zagłady”). Kluczowy fragment nowelizacji zawarty w art. 55a brzmi następująco: „Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (…) podlega karze grzywny lub karze pozbawienia wolności do lat 3 (...)”.

Jak czytamy w uzasadnieniu projektu, konieczność wprowadzenia powyższego przepisu związana jest z „niesatysfakcjonującymi” rezultatami dotychczasowych inicjatyw mających przeciwdziałać rozprzestrzenianiu się „wadliwych kodów pamięci”. Osoby prywatne, bądź organizacje pozarządowe interweniujące w tej sprawie napotykały przeszkody natury finansowej (jak można się domyślać – brak funduszy na proces, prawników itp.), a także prawnej. Z kolei reakcje kanałami dyplomatycznymi – głównie w postaci składania not protestacyjnych – kończyły się jedynie częściowym powodzeniem. Wprawdzie niektóre tytuły i agencje informacyjne zobowiązały się do nieużywania fraz typu „polskie obozy”, lecz nie wpłynęło to na ogólny ton dyskursu w zagranicznych mediach – jak wiadomo, zbitka o „polskich obozach” pojawia się wciąż od nowa w kolejnych publikacjach. Ujmując rzecz lapidarnie, polski ustawodawca uznał, że najwyższa pora skończyć z tą ciuciubabką i dać stosownym organom do ręki skuteczne rozwiązanie prawne, penalizujące szkalowanie państwa i narodu polskiego.

Co istotne, w opisywanej nowelizacji zawarto również art. 55b w brzmieniu: „Niezależnie od przepisów obowiązujących w miejscu popełnienia czynu zabronionego niniejszą ustawę stosuje się do obywatela polskiego oraz cudzoziemca w razie popełnienia przestępstw, o których mowa w art. 55 i art. 55a.” - co umożliwi nam ściganie podobnych stwierdzeń również za granicą i w odniesieniu do obywateli innych państw. W ustawie mamy tylko jeden wyjątek, określony w art. 55a p.3: „Nie popełnia przestępstwa sprawca czynu zabronionego określonego w ust. 1 i 2, jeżeli dopuścił się tego czynu w ramach działalności artystycznej lub naukowej”. Od siebie dodam od razu, że jest to zbytek łaski – przynajmniej co do „działalności artystycznej” - bo przepis w tym brzmieniu wytrąca polskiemu państwu z ręki broń w przypadku chociażby zniesławiających Polskę filmów.


II. Furia

Jednak, nawet na tak stosunkowo łagodne ujęciu problemu, władze Izraela i środowiska żydowskie zareagowały bezprzykładną furią. Premier Benjamin Netanjahu oznajmił: „Izrael nie będzie tolerował wypaczania przez Polskę prawdy, ani ponownego pisania historii”, prezydent Reuven Rivlin stwierdził, iż Polacy „pomagali” w zbrodniach „nazistowskich”. Deputowany do Knesetu Yair Lapid (typowany na przyszłego premiera Izraela) zamieścił na Twitterze dwa wpisy, jeden bardziej skandaliczny od drugiego: „Wymyślono to w Niemczech, ale setki tysięcy Żydów zostały zamordowane, nie spotykając niemieckiego żołnierza. Były polskie obozy śmierci i żadne prawo tego nie zmieni”, dodając: „Jestem synem osób, które przetrwały Holokaust. Moja babcia została zamordowana w Polsce przez Niemców i Polaków. Nie potrzebuje od was lekcji. Konsekwencje odczuwamy po dziś dzień. Ambasada powinna natychmiast wystosować przeprosiny”. Z kolei ambasador Izraela w Polsce, Anna Azari, demonstracyjnie zrezygnowała z przemówienia w rocznicę wyzwolenia obozu w Auschwitz, zaś nowe przepisy skomentowała m.in. słowami: „Rząd Izraela odrzuca tę nowelizację” dodając, iż „traktuje się to jako niemożliwość powiedzenia prawdy o Zagładzie”. Oświadczenie wydał również instytut Yad Vashem alarmując o „ograniczeniu wypowiedzi naukowców i innych osób na temat bezpośredniego lub pośredniego współudziału Polaków w zbrodniach”. Charakterystyczne, że zarówno Azari, jak i Yad Vashem przyznają, że obozów nie zakładali Polacy (Azari), lecz „były organizowane w okupowanej przez nazistów Polsce” (Yad Vashem), ale nie przeszkodziło im to w atakach.

Dodajmy, że na dywanik do izraelskiego MSZ wezwano polskiego wiceambasadora, po czym wydano komunikat w którym stwierdzono: „Oczekujemy, że polski rząd zmieni treść ustawy przed jej ostatecznym przyjęciem i że będzie prowadził dialog z Izraelem na ten temat”. W Polsce natomiast na wniosek strony izraelskiej z Anną Azari rozmawiał z ramienia Kancelarii Prezydenta Krzysztof Szczerski (czyżby strona izraelska sondowała możliwość prezydenckiego weta?). Swoje dołożył też Światowy Kongres Żydów grzmiąc o „zaciemnianiu historii”. Słowem, awantura na całego.


III. Fiasko „dialogu”

Zatrzymajmy się na chwilę i spójrzmy na rozłożenie akcentów. Mamy tu całą paletę antypolonizmu połączonego z hucpą i uzurpacją. Jest jawne kłamstwo o „polskich obozach” Yair Lapida (co ciekawe, Konrad Kołodziejski z wPolityce.pl ustalił, że żadna z jego „babć” nie zginęła w holokauście – rodzina ze strony ojca to węgierscy Żydzi uratowani przez słynnego Raoula Wallenberga, zaś babcia ze strony matki już przed wojną żyła w brytyjskiej wówczas Palestynie), oraz stwierdzenie, że „naziści” jedynie holokaust „wymyślili”, ale „setki tysięcy Żydów” zostało zamordowanych bez ich udziału (z kontekstu wynika, że przez Polaków). Pada oskarżenie o ograniczanie wolności badań naukowych, co jest kolejnym fałszem, bo ustawa dokładnie to precyzuje w cytowanym powyżej art. 55a p.3. Uderza tu specyficzna logika – z jednej strony np. Yad Vashem przyznaje, że to nie Polacy stworzyli obozy koncentracyjne, ale na jednym oddechu stwierdza, że karanie za sformułowanie „polskie obozy” ogranicza mówienie „prawdy o Zagładzie”. Są wreszcie bezczelne uroszczenia izraelskiego rządu do nadzorowania polskiego procesu legislacyjnego i treści uchwalanego u nas prawa – i to utrzymane w tonie dyktatu. No i nade wszystko – w żadnej wypowiedzi przedstawicieli strony żydowskiej nie pada słowo „Niemcy”. Pojawiają się co najwyżej anonimowi „naziści”.

Cóż to wszystko oznacza? Ano to, że stronie żydowskiej najwyraźniej zależy na tym, by szkalująca zbitka o „polskich obozach” wciąż hulała w najlepsze. Co innego wydać okazjonalne wspólne oświadczenie, jak w 2016 r. (co przypomniał premier Morawiecki), „sprzeciwiające się” terminowi „polskie obozy śmierci” - a co innego, gdy przychodzi do konkretów. Wymowa jest jasna – wmanewrowanie nas we współodpowiedzialność za Holokaust jest elementem konsekwentnie realizowanej (choć nieoficjalnymi kanałami) żydowskiej agendy historycznej. Przytoczone tu reakcje mówią same za siebie, a intencja jest ewidentna: mamy w oczach świata pozostać winnymi, tłumaczyć się, przepraszać, a finalnie – płacić. Uprawiana bez przeszkód antypolska propaganda ma nas rozmiękczyć, byśmy bez szemrania podporządkowali się bezprawnym „roszczeniom” majątkowym organizacji spod znaku „holocaust industry”, takim jak HEART (w której, nawiasem, partycypuje rząd Izraela), oblekającym się w postać przepychanej w USA „ustawy 447”.

A poza wszystkim – tak kończy się „dialogowanie” oparte na fałszu i jednostronnych ustępstwach. Właśnie widzimy efekty wieloletniego chowania głowy w piasek, udawania „znakomitych stosunków” w zamian za zdawkowe pochwały i pozwalania, by to inni pisali za nas historię. Może przynajmniej z tej ponurej hecy wyjdzie tyle dobrego, że skończy się festiwal obłudy. Pozostaje mieć nadzieję, że polskie władze nie wystraszą się własnej odwagi i nie ugną się przed bezczelnym dyktatem – choć, mając w pamięci rejteradę min. Błaszczaka w sprawie Cmentarza Orląt i Ostrej Bramy w nowych paszportach, nachodzą mnie ponure myśli.


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Ustawa 447, czyli ofensywa „holocaust industry”


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 05 (02-08.02.2018)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz