środa, 23 czerwca 2010

Pan od „szabelki”.


O kretyńskim felietonie w "Rzepie" słów kilka.

1) Hubert Salik o „machaniu szabelką”.

Uff... mało co „zajeżyło” mnie ostatnio tak, jak pewien felieton. Pan Hubert Salik raczył bowiem w „Rzeczpospolitej” przyrównać polskie ambicje związane z wydobyciem gazu łupkowego do... „machania szabelką”! Oczy wyszły mi z orbit, do tej pory sądziłem bowiem, że przynajmniej „Rzepa” wolna jest od tej kretyńskiej zbitki słownej, mającej na celu deprecjację wszelkich polskich aspiracji wykraczających poza nominalną suwerenność. Sformułowanie „machanie szabelką” ma bowiem wywołać w umyśle odbiorcy szereg negatywnych skojarzeń z nieodpowiedzialną ułańszczyzną, fanfaronadą i naiwnym mierzeniem sił na zamiary na czele. Antytezą ma być natomiast „polityczny realizm”, który jednak, tak się dziwnie składa, każdorazowo sprowadza się do „płynięcia z głównym nurtem” - czytaj: podżyrowywania tego co zadecydują ponad naszymi głowami „starsi i mądrzejsi”.

O „machaniu” wiadomym sprzętem bojowym słyszeliśmy, ilekroć próbowano przeforsować w Brukseli rozwiązania niepodobające się głównym rozgrywającym (np. sprawa siły głosów poszczególnych państw), gdy wspieraliśmy Gruzję podczas rosyjskiej agresji, wcześniej zaś – ukraińską „pomarańczową rewolucję”... Słowem, ilekroć ktokolwiek usiłował realizować polską rację stanu.

Aha, zapomniałbym – pan Salik do „wymachiwania szabelką” dołożył jeszcze równie poręczne „prężenie muskułów”. Ach, ta „realistyczna” retoryka....

2) Woda sodowa?!

Teraz „wymachiwaniem szabelką” ma być „robienie wbrew” Gazpromowi i jego interesom. Autor opisywanego tu felietonu twierdzi wręcz, że polskim politykom uderzyła do głów woda sodowa. Czyżby? Nie zauważyłem. Jakim politykom? Komorowskiemu, który biadał nad spustoszeniami w polskim krajobrazie, jakie mają poczynić instalacje wydobywcze? Pawlakowi, który z uporem maniaka forsuje długoterminową umowę z Gazpromem, nie biorąc pod uwagę możliwości budowanego gazoportu, zaś gaz łupkowy traktuje w kategoriach fantasmagorii? A może SLD, które swojego czasu uwiązało nas do jamalskiej rury? Jedynie PiS zdaje się podchodzić do gazu łupkowego w kategoriach wielkiej, dziejowej szansy, ale i tu wypowiedzi są w sumie dość powściągliwe.

Dalej jest jeszcze gorzej. Pan Hubert Salik ze zgrozą odnotowuje, iż Donald Tusk przymierza się do rewizji ustaleń renegocjacji tzw. „kontraktu jamalskiego”. Potworność, zważywszy, iż wedle słów Autora, ekipa od Pawlaka wynegocjowała porozumienie „z takim trudem” (!!!).

Pragnę uspokoić pana Salika. Tusk prędzej sfajda się gołębiami, niż zrobi coś, co było by nie w smak władcom Kremla i przedstawicielom „partii Gazpromu w Polsce”. Gdyby się odważył zepsuć klimat polsko – rosyjskiego „pojednania”, to zapewne szybko przestałby być premierem. I Donald Tusk doskonale o tym wie. Jeżeli jednak, samobójczym rzutem na taśmę, udało by się mu zrewidować z korzyścią dla Polski kontraktowe zapisy, to zarobiłby u mnie pierwszego plusa (i to dużego) od początku kadencji.

Jest coś o wiele bardziej niepokojącego: publicysta „Rzeczpospolitej” zdaje się uporczywie nie dostrzegać, iż umowa z Gazpromem (czytaj – z Rosją) jest dla Polski skrajnie niekorzystna i to pod każdym względem. Nie miejsce tu na szczegółową wyliczankę. Panu Salikowi (i wszystkim innym) polecam lekturę artykułu z jego własnej gazety: „Gazowa porażka” autorstwa panów Naimskiego i Staniłki.

3) Łupkowe fanaberie.


Wreszcie, co do samego gazu z łupków. Otóż, ma być go „nieznana ilość” i to na dodatek, cytuję: „trudnego do wydobycia (jeśli w ogóle możliwego na skalę przemysłową)”. Czyli, zdaje się sugerować Hubert Salik, łupki to taka fanaberia, my zaś „podpalamy się” jak dzieci. Informuję pana publicystę, iż Amerykanie z powodzeniem eksploatują gaz łupkowy u siebie, zaś według specjalistów, budowa geologiczna złóż w Polsce jest zbliżona do tych na kontynencie amerykańskim. Poważne koncerny nie wchodziłyby w taki interes „w ciemno”. Pełna niepokoju reakcja Gazpromu również daje do myślenia. Rosja nie zwykła panikować z byle powodu.

Jedyne z czym można się zgodzić, to obawa, byśmy praw do eksploatacji nie oddali „za frajer”, bo wówczas może się okazać, że obce firmy eksploatują i sprzedają nasz gaz, my zaś nic z tego nie mamy. Optymalne byłoby obligatoryjne dla zagranicznych przedsiębiorstw zawiązywanie konsorcjów z PGNiG i dopiero takie konsorcja otrzymywałyby koncesje na eksploatację złóż (podatki płacone, oczywiście, w Polsce, plus pewien procent zysków odprowadzany do budżetu państwa, tak jak czyni to Gazprom w Rosji). My mamy złoża, oni technologię wydobycia, więc takie wyjście wydaje się logiczne. I w tej kwestii faktycznie należy patrzeć władzy na ręce.

4) W szeregu z Gazpromem.

Niemniej, samo traktowanie możliwości wydobycia gazu łupkowego i związanych z tym perspektyw jako „machania szabelką”, jest, chcąc nie chcąc, ustawieniem się w jednym szeregu z Gazpromem i jego sojusznikami w Europie zachodniej, gdzie już przebąkuje się o zakazie pozyskiwania shale gas na terenie Unii Europejskiej! Polskie władze powinny aktywnie działać również na tamtym froncie, gdyż zbyt wielu możnych tego świata czerpie korzyści ze współpracy z Rosją i Gazpromem, by byli zainteresowanymi w osłabieniu jego pozycji (o agenturze wpływu nie wspominając).

Doprawdy, Gazprom nie narzeka na brak sojuszników – ani w Polsce, ani na Zachodzie, ostatnio zaś przystąpił do hodowli nowych (umowa stypendialna z UW). Nie ma potrzeby, by dodatkowo mu pomagać.

Gadający Grzyb

pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz