wtorek, 29 czerwca 2010

Rejterada z Afganistanu?


Rozbrojenie – demagogia – ucieczka.

I. Droga do rozbrojenia.

PO odnotowuje kolejne sukcesy na drodze ku rozbrojeniu państwa. Dla doraźnych korzyści wyborczych w potencjalnie zbrodniczy sposób pogrywa sobie kwestią bezpieczeństwa narodowego. Tak było w przypadku przewlekania sprawy tarczy antyrakietowej w wyczekiwaniu na wygraną Obamy, tak jest teraz, gdy podniesiona została kwestia wycofania się z Afganistanu, kiedy to okazało się, że kandydat Platformy przegrał wybory w polskiej bazie. Pewnie, gdyby przegrał wybory w więzieniach, to obiecałby amnestię, ale spokojna głowa – w zakładach karnych Platforma i Komorowski osobiście, cieszą się niesłabnącym poparciem.

Zastanawiam się, dlaczego Komorowski uznał, że wyjście z Afganistanu jest akurat tym, o czym marzą żołnierze naszego kontyngentu. Tak się składa, że każda zmiana obsadzana jest ochotnikami, dla których niemałą motywacją są kwestie finansowe. Wielu z nich jest w Afganistanie drugi – trzeci raz. Zaryzykuję tezę, że ci żołnierze potrzebują sprzętu, dozbrojenia i kompetentnego dowództwa a nie rejterady.

Ale Komorowski wie, że akurat tego nasza rozbrojona armia nie może im zapewnić. Ba – nie stać nas nawet na zapewnienie obsady szpitala wojskowego, bo lekarze wojskowi uciekają w poszukiwaniu lepszych zarobków do cywila i dlatego ostatnio musieliśmy „wypożyczyć” lekarzy od Ukrainy. Jedyne co mógł zaproponować, to ucieczkę, narażając w ten sposób życie żołnierzy.

II. Państwo bez armii.


Osobnym skandalem jest analiza szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego, gen. Stanisława Kozieja, który (streszczając ogólne przesłanie dokumentu), stwierdził ni mniej ni więcej, tylko że należy się z Afganistanu czym prędzej zwijać, bowiem NATO jest „strategicznie zmęczone”, zaś Polski nie tylko „nie stać” pod żadnym względem na zwiększanie swego zaangażowania, ale nawet, cyt. „zadania, jakie już na siebie wzięliśmy, przerastają możliwości naszego kontyngentu". Czyli, podał talibom cele na srebrnej tacy, tak się bowiem składa, że ich wodzowie, to nie jest banda niepiśmiennych dzikusów – korzystają z nowoczesnych środków przekazu i pilnie śledzą, co mówi się o afgańskiej wojnie na świecie. A wypowiedzi Komorowskiego i Kozieja odbiły się pewnym echem wśród naszych sojuszników.

Zrozumiał to nawet Bogdan Klich, bodaj najgorszy szef MON-u jakiego do tej pory mieliśmy, który do spółki z szefem Sztabu Generalnego, gen. Mieczysławem Cieniuchem rzucił się prostować stanowisko swego byłego doradcy, ale przekaz poszedł w świat, nadwyrężając nie tylko naszą wiarygodność w ramach NATO, ale również, powtórzę, dostarczając talibom niezwykle cennych wskazówek co do wyboru celów następnych ataków. A wszystko to w chwili, gdy koalicja i bez tego przeżywa kłopoty związane z odwołaniem przez Obamę (wbrew prośbom afgańskiego rządu i wielu innym głosom) cenionego na miejscu głównodowodzącego, generała Stanleya A. McChrystala.

Swoją drogą, jeżeli Koziej trafnie diagnozuje stan naszych „sił zbrojnych” (cudzysłów nieprzypadkowy) i faktycznie nie jesteśmy w stanie prowadzić ograniczonych działań bojowych przy użyciu 2600 żołnierzy, to oznacza, iż zwyczajnie nie mamy armii. Potwierdza to miażdżący raport NIK-u wskazujący m.in. na łamanie prawa (w zeszłym roku do budżetu MON wpłynęło o 2 mld zł. mniej, niż wynikałoby to z ustawowego 1,95 proc. PKB), co skutkowało wstrzymaniem naboru i ograniczeniem szkolenia żołnierzy (głównie oszczędzano na ćwiczeniach poligonowych). Od siebie dodam jeszcze chorą strukturę zobrazowaną w powiedzonku o „wodzach bez indian” (na jednego dowódcę od podoficera do generała przypada 1,8 szeregowca!). Aż nie chce się w tym kontekście przypominać bombastycznej „Wizji sił zbrojnych RP 2030nad którą onegdaj zdarzyło mi się pastwić.

III. W butach Hiszpanów.

Talibowie, podobnie jak inni terroryści mają tyleż prostą, co skuteczną strategię. Szukają słabych punktów i gdy na taki słaby punkt natrafią, „dociskają”. W ten sposób Al Kaida potraktowała Hiszpanów. Urządziła zamach w Madrycie, zaś zastraszeni Hiszpanie posłusznie zagłosowali na socjalistów, którzy równie posłusznie wycofali wojska z Iraku. Z Brytyjczykami podobny numer (zamach w Londynie) już nie przeszedł. Anglicy miast się wystraszyć, przypomnieli sobie dumne dni walki z hitlerowskimi nalotami i odpowiedzieli społeczną konsolidacją w obliczu zagrożenia.

Niestety, pod obecnymi rządami, najwyraźniej postanowiliśmy wejść w buty Hiszpanów. Można przypuszczać, że po wypowiedziach Komorowskiego i Kozieja talibowie uznali, że w tej chwili najsłabszym ogniwem afgańskiej koalicji jest Polska. Wzmożenie ataków na nasz kontyngent jest prostą konsekwencją tej diagnozy. Patrząc pod tym kątem, Komorowski i Tusk, który nie odciął się od słów swego faworyta mają na rękach krew naszych żołnierzy.

IV. Nie odpuszczać!

Pozwolę sobie jeszcze hasłowo wymienić garść powodów, dla których powinniśmy (zarówno Polska, jak i NATO) pozostać w Afganistanie.

1) Wiarygodność sojusznicza. Nie oczekujmy wsparcia ze strony NATO, czy Stanów Zjednoczonych, jeżeli teraz jednostronnie się wycofamy. Tym bardziej, że gros działań militarnych biorą na siebie Amerykanie i Brytyjczycy i to oni ponoszą największe straty.

2) Gdzie nasi żołnierze mają zdobywać doświadczenie bojowe, jak nie na takich misjach właśnie? Podnoszenie argumentu, że „giną nasi”, to moim zdaniem, czysta demagogia. Śmierć jest wliczona w zawód żołnierza.

3) Argument „ad Koziejum” - mówiący, że nas „nie stać” to najgorsza odpowiedź na degrengoladę naszej armii. Podobna konstatacja powinna być impulsem do działań naprawczych i zwiększenia militarnych inwestycji, a nie do utwierdzania postawy „nasza chata z kraja”.

4) Afganistan jest jednym z frontów starcia cywilizacji. Okazanie słabości tylko sprowokuje synów Allacha do eskalacji przemocy – jihad nie uznaje półśrodków. Pozostawienie Afganistanu samemu sobie sprawi, że stanie się światowym, niekontrolowanym rozsadnikiem terroryzmu.

5) Prestiż NATO. Nasze wycofanie się będzie kolejnym ciosem w Sojusz, który już teraz przeżywa kryzys. Wycofanie się NATO będzie zaś gwoździem do trumny Paktu, obnażając jego militarną i polityczną niemoc. A to będzie oznaczało, że zostaniemy sam na sam z neoimperialną polityką Rosji.

***

Afganistan, to nie „awantura”, jak twierdzą niektórzy, podobnie jak „awanturą” nie była Odsiecz Wiedeńska – jedna z najważniejszych bitew w historii Europy. To wielowymiarowa batalia – test na militarną, polityczną i moralną kondycję Zachodu.

Gadający Grzyb

pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz