środa, 7 września 2011

„Wyborcza” w tunelu poznawczym


Aktualna wersja kanoniczna katastrofy wg "GW": współwinnymi są Lech Kaczyński i generał Błasik, którzy NIE NACISKALI na załogę.



I. Naciski – źle, brak nacisków – jeszcze gorzej


Z reguły staram się unikać omawiania tego, co akurat urodziło się w redakcji na Czerskiej, ale tym razem nie mogę sobie odmówić, bo „Wyborcza” pobiła kolejny rekord hucpy i bezczelności, w której to konkurencji zresztą ściga się od dawna sama ze sobą we własnej, osobnej kategorii. Otóż, kiedy nie dało się utrzymać lansowanej z uporem maniaka wersji o „naciskach” Lecha Kaczyńskiego na załogę rządowego tupolewa, „GW” postanowiła zmienić front o 180° i jako jedną z przyczyn tragedii wskazać... bierność „głównego pasażera”. Pretekstu do tej spektakularnej wolty dostarczyła publikacja protokołu komisji Jerzego Millera, na podstawie którego Bogdan Wróblewski postanowił wysnuć łzawą opowieść o tym, jak to kpt. Arkadiusz Protasiuk oczekiwał na decyzję Prezydenta „czy i gdzie lądować 10 kwietnia 2010 r. Nieznane fragmenty zapisu nagrań w kokpicie pokazują dramat dowódcy, który decyzję musiał podjąć sam.” (wytł. moje - GG)


Taka to rewelacja znalazła się w leadzie tekstu, czyli tym, co ma zostać wdrukowane w zwoje mózgowe lemingów z „Przekąsek-Zakąsek”. Słowem: były naciski – źle, nie było nacisków – jeszcze gorzej, bo biedna, zdezorientowana załoga nie wiedziała co począć i leciała w „tunelu poznawczym” na zatracenie, z milczącym nienawistnie generałem Błasikiem za plecami.


II. Tak czy owak – wina Kaczyńskiego


Nie wierzycie? Ja też nie, bo jeśli ktoś zada sobie trud prześledzenia artykułu i wyciśnięcia z niego suchych faktów, to otrzyma następujący obraz:


1) Kpt. Protasiuk podjął decyzję o podejściu na wysokość 100 metrów. W przypadku stwierdzenia warunków uniemożliwiających lądowanie miało nastąpić odejście na drugi krąg.


2) Zapas paliwa wystarczył na pół godziny „wiszenia” nad smoleńskim lotniskiem, więc decyzja o wyborze lotniska zapasowego nie była naglącą potrzebą – można ją było podjąć po manewrze odejścia.


3) Prezydent Kaczyński nie ingerował w żaden sposób w poczynania załogi, podobnie jak generał Błasik, który ograniczył się do biernej obserwacji pracy podwładnych.


No, ale fakty nie mogły przeszkodzić serwowanej przez półtora roku narracji o winie Lecha Kaczyńskiego. Pamiętnego SMS-a o ustaleniu kto „skłonił” pilotów do „zejścia poniżej 100 metrów” i ruską fałszywkę wedle której Protasiuk miał biadać, że Kaczyński „się wkurzy” należało zatem zastąpić wersją o zwlekaniu przez „dysponenta lotu” z decyzją o wyborze lotniska zapasowego.


Wedle protokołu komisji Millera rozbudowanego w „GW” o publicystyczne didaskalia, owo niepodjęcie decyzji w kwestii lotniska zapasowego miało świadczyć o „braku wsparcia”, które „odczuwał” kapitan Protasiuk, otoczony na dodatek przez niedoszkolonych głąbów, w wyniku czego nagle zgłupiał, bo chyba tak należy rozumieć kuriozalną spekulację psychologiczną dr Olafa Truszczyńskiego o wpadnięciu w „tunel poznawczy” i dywagacje na temat „elementu presji pośredniej” wywieranej przez obecnego w kabinie gen. Błasika.


III. Tunel poznawczy dla lemingów


O determinacji „Wyborczej” by przesłonić wcześniejsze wrzutki i wtłoczyć w umysły swych wyznawców nową wersję wydarzeń świadczy, że już następnego dnia po tekście Wróblewskiego postanowiono wzmocnić przekaz. Opublikowano mianowicie siłami trojga (!) cyngli artykuł „Zaważyła waga lotu” (swoją drogą - „zaważyła waga” - polszczyzna na miarę okupacyjnej gadzinówki, ale mniejsza), gdzie Wróblewskiego wsparli w wysiłkach Wojciech Czuchnowski i Agnieszka Kublik. Tekst ów w skondensowanej formie powtarza tezy z opowieści Wróblewskiego i m.in. za pomocą śródtytułu „Decyzja prezydenta mogła zmienić ten lot” kontynuuje proces „przestrajania świadomości” akolitów sekty Antypisa, wpychając ich w nowy „tunel poznawczy”, tak by zapomnieli o kompromitacjach swego organu z kłótniami na lotnisku, naciskami i resztą produkowanych uporczywie do ostatniej chwili haniebnych bredni.


Warto tu jeszcze zacytować opinię odpytywanego przez „Gazetę” psychologa lotniczego: „Wszedł (gen. Błasik – przyp. GG), gdy już byli w fazie podchodzenia do lądowania, żeby zorientować się jaka jest sytuacja. Gdyby interweniował, byłaby szansa na uratowanie wszystkich". No proszsz... Gdyby Błasik zaczął naciskać, to by uratował lot, a ten jak na złość naciskać nie chciał, choć przedtem ta sama „Wyborcza” wylała morze atramentu by udowodnić, że naciskał – i to jeszcze jak naciskał!


Od teraz wersja kanoniczna katastrofy podana do wierzenia brzmi następująco: współwinnymi są Lech Kaczyński i generał Błasik, którzy NIE NACISKALI na załogę.


Ciekaw jestem, jak te biedne lemingi, spośród których rekrutuje się gros czytelników „Gazety Wyborczej” poradzą sobie z tym dysonansem poznawczym. A może wcale nie muszą sobie radzić? Wiele wskazuje, że przeciętny konsument przekazu mediodajni ma pamięć rybki akwariowej, nie kojarzy niczego z niczym, za to część szczególnie zaangażowana wykazuje zdyscyplinowanie godne społeczeństwa z „Roku 1984” i przyjmuje do wiadomości każdy kolejny komunikat Ministerstwa Prawdy, usłużnie wypierając z pamięci wszystkie poprzednie. Taki „tunel poznawczy” troskliwie pielęgnowany przez środki masowego ogłupienia to z punktu widzenia rządzącej nami Dyktatury Matołów i reżimowych mediodajni rzecz zaiste bezcenna.


Gadający Grzyb



P.S.Pozwoliłem sobie opatrzyć tekst grafiką Kapitana Nemo -dzięki :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz