niedziela, 10 lutego 2019

Barwy kampanii

O ile przekaz z „zaszczuciem” Adamowicza skierowany jest do „totalsów”, o tyle przekaz z taśm Birgfellnera ma zbulwersować i odstręczyć od PiS „normalsów”.

I. Adamowicz jako knebel

Napisałem niedawno, że w ciągu doby od zabójstwa Pawła Adamowicza ukształtował się przekaz, który zdominuje obie tegoroczne kampanie wyborcze. Zasadniczo nie wycofuje się z tej diagnozy, acz wprowadzić trzeba do niej jedną, istotną korektę: wygląda na to, że propagandowa narracja „totalnej opozycji” będzie nieco bardziej zniuansowana – a to za sprawą taśm Birgfellnera. Atak będzie zatem przebiegał dwutorowo, obsługując różne segmenty elektoratu. Najtwardsze jądro będzie ekscytowane i utrzymywane w zwartości sprawą zabójstwa prezydenta Gdańska, czemu dodatkowo sprzyjać mają wybory uzupełniające, w których jako faworytka startuje jego zastępczyni Aleksandra Dulkiewicz. Ze względu na dramatyczne okoliczności, gdańskie wybory będą miały wydźwięk ogólnopolski, a spodziewane zwycięstwo Dulkiewicz będzie próbowała zdyskontować Platforma Obywatelska, świeżo pogodzona nad urną Adamowicza z układem „małej Sycylii”. Obóz „totalnych” zresztą nawet niespecjalnie ukrywa, że chce z morderstwa zrobić coś na kształt własnego Smoleńska – z odpowiednio spreparowaną legendą, jakoby Adamowicza zaszczuła pisowska „nienawiść”, ze szczególnym uwzględnieniem TVP Jacka Kurskiego. A zatem, wedle tej legendy, PiS i media publiczne mają „krew na rękach” i podbechtały zabójcę do zbrodni – w związku z tym, wobec siewców nienawiści nie obowiązują żadne cywilizowane standardy. Można pluć, poniżać, dopuszczać się aktów agresji, cementując w ten sposób najbardziej zaciekłych wyborców. Jakakolwiek próba obrony ze strony rządowej będzie zaś przedstawiana jako cyniczne odwracanie kota ogonem.

To zakładanie knebla odbywa się na naszych oczach – wszelkie przypomnienia o różnych mętnych interesach byłego włodarza Gdańska, jego kontach bankowych i niejasnościach w oświadczeniach majątkowych jest kwitowane jako „szczucie” i „mowa nienawiści”. Z wyjątkową gorliwością włączyła się w ten spektakl pogrążona w żałobie wdowa, zaliczając medialne tournée podczas którego lansowała właśnie tego typu „story”. Podobnie rzecz się ma z pytaniami o zabezpieczenie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Jerzy Owsiak, który początkowo wyraźnie spanikował i ogłosił swoją rezygnację z funkcji prezesa WOŚP, po kilku dniach odzyskał rezon – zupełnie jakby dostał gwarancję, że nie zostanie pociągnięty do odpowiedzialności i zachowa status bezkarnej, świętej krowy III RP. PiS-owi z przyczyn politycznych niezręcznie jest uderzać w „Jurka” i dociekać na jakiej zasadzie omija prawo nie zgłaszając finałów WOŚP jako imprez masowych. Wystarczy sobie przypomnieć, jakie morze histerycznego wrzasku wylało się swojego czasu na ministra Błaszczaka, gdy chciał zakwalifikować Przystanek Woodstock jako imprezę podwyższonego ryzyka, by mieć odpowiedź, dlaczego odpowiednie służby nie drążą tematu bezpieczeństwa na wydarzeniach organizowanych przez „Jurasa” i poprzestały na nękaniu szefa agencji ochroniarskiej oraz ściganiu internetowych hejterów. Tak więc i na tym odcinku PiS spychany jest do defensywy.


II. Tolerancja represywna

Istotną rolę odgrywa tu Donald Tusk w charakterze suflera narracji. Czyni to w typowy dla siebie sposób – podgrzewając atmosferę i jątrząc za pomocą rzucanych przy różnych okazjach aluzji, insynuacji i niedomówień. Te wszystkie frazy w rodzaju „współczesnych bolszewików” czy gdańskiego apelu, by ocalić Europę, Polskę i Gdańsk przed „nienawiścią i pogardą” mają na celu ustawienie i koordynację przekazu „totalnej opozycji”, utrafiając przy okazji w emocjonalne zapotrzebowanie „anty-PiS-u”. Owo zapotrzebowanie zaś sprowadza się do utwierdzenia w przekonaniu, że reprezentują siły dobra – światłej, postępowej, demokratycznej i generalnie lepszej części Polaków i „europejczyków” walczących z siłami ciemności. A skoro tak, to nie czas na sentymenty i trzeba jechać ostro.

W praktyce zobaczyliśmy to niedawno podczas ataku na wychodzącą z gmachu TVP Magdalenę Ogórek - nienawistne hasła, obelgi, oklejanie samochodu wlepkami, blokowanie wyjazdu... Stąd już naprawdę niedaleko do fizycznej agresji, co w pierwszym momencie przyznała nawet część opozycyjnych dziennikarzy i polityków (np. Dominika Wielowieyska z „Wyborczej”, pisząc, że „to wydarzenie miało cechy linczu”). Tu jednak wkroczył, niczym ober-dyscyplinator, Donald Tusk, podając „właściwą” interpretację wydarzeń: „Kłamstwo organizowane przez władzę za publiczne pieniądze to perfidna i groźna forma przemocy, której ofiarami jesteśmy wszyscy. I wszyscy powinni solidarnie, w ramach prawa, przeciw temu kłamstwu protestować. A więc, winny jest PiS i TVP oraz sama Magdalena Ogórek. Od tego momentu, jak za dotknięciem różdżki, przekaz skręcił o 180 stopni – nagle okazało się, że demonstranci wyrażali jedynie słuszny „gniew ludu”, forma protestu wcale nie była aż tak agresywna i dolegliwa, a Ogórek perfidnie kreuje się na ofiarę. Dodatkowo, to atakujący z miejsca awansowali do roli „ofiar reżimu”, bo po zajściu śmiała nachodzić ich policja i stawiać jakieś zarzuty. Oznacza to rozgrzeszenie wszelkich ewentualnych aktów przemocy w przyszłości. Uczenie nazywa się to „tolerancją represywną” - ów koncept zakłada dominację świadomej mniejszości (w tej roli widzi siebie obóz „anty-PiS”) nad upokorzoną większością. Innymi słowy, nie ma tolerancji dla naszych wrogów, a wobec „nienawistników” można stosować nienawiść z czystym sumieniem. To właśnie podpowiedział swoim tweetem Tusk, zyskując entuzjastyczny aplauz „totalnych”. Wygląda więc, że Palikot pospieszył się, kasując swój wulgarny wpis o Magdalenie Ogórek i symulując przeprosiny. Następnym razem już nie skasuje, tylko pójdzie na całość, tak jak robił to „podrywając godnościowe podstawy prezydentury Lecha Kaczyńskiego” i szczując po tragedii smoleńskiej.


III. Kaczyński - „oligarcha”

Ale powyższe, to tylko jeden element. Drugi, to taśmy Birgfellnera i sprawa budowy przez Srebrną biurowców w Warszawie. „Wyborcza” na początek wprawdzie ewidentnie przeszarżowała, głosząc, że nagrania zatopią PiS, nie znaczy to jednak, że wycofa się z kampanii. Założenie jest proste – PiS i Jarosław Kaczyński mają być systematycznie grillowani za pomocą dawkowanych co jakiś czas kolejnych stenogramów. I nie ma znaczenia, że na taśmach próżno szukać śladu jakiejkolwiek przestępczej czy choćby wątpliwej etycznie działalności - bo nie o to chodzi. Rzecz w tym, by zawartość odpowiednio opakować powtarzanymi konsekwentnie sugestiami, że mamy do czynienia z aferą, zaś Jarosław Kaczyński jest obłudnikiem pozorującym jedynie skromny tryb życia, podczas gdy tak naprawdę jest rekinem biznesu deweloperskiego i niemalże oligarchą kręcącym szemrane interesy. Intencja jest następująca – mało komu będzie się chciało odsłuchiwać długie rozmowy i przedzierać przez stenogramy. Średnio zorientowany odbiorca, który coś uchwyci jednym uchem ma odnieść wrażenie, że tak „w ogólności” coś tu śmierdzi, a partia i jej prezes deklarujący, że do polityki nie idzie się dla pieniędzy, w rzeczywistości nie są lepsi od reszty polityków. Tego zaś wyborcy nie lubią – mogą przymknąć oko na przekręty, tak jak przymykali przez osiem lat rządów PO, lecz na fałszywych moralistów reagują alergicznie. I właśnie temu mają służyć taśmy – by do PiS przykleiła się opinia zakłamanych świętoszków, którzy po cichu kręcą lody nie gorzej od poprzedników. Podsumowując – o ile przekaz z „zaszczuciem” Adamowicza skierowany jest do „totalsów”, o tyle przekaz z taśm Birgfellnera ma zbulwersować i odstręczyć od PiS „normalsów”.

Póki co, PiS reaguje na zasadzie strażaka gaszącego kolejne pożary – a to zatrzymaniem Misiewicza („nie ma świętych krów”), to znów korupcyjno-łóżkowymi ekscesami „jurnego Stefana”. To jednak mało. Potrzeba zbudowania spójnej narracji neutralizującej atak i przede wszystkim przejścia od reaktywności do narzucenia własnej, ofensywnej retoryki. Na szczęście, jest jeszcze trochę czasu, a „totalni” otwierając przedwcześnie ogień mogą do wyborów wystrzelać się z amunicji.


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Polityczna nekrofilia „totalnej opozycji”

„Mowa nienawiści” - knebel na prawicę

#JaCięNieMogę!


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 06 (08-14.02.2019)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz