niedziela, 20 stycznia 2019

Polityczna nekrofilia „totalnej opozycji”

Oto na naszych oczach, w ciągu zaledwie doby, ukształtował się przekaz, który zdominuje tegoroczne kampanie wyborcze.

I. Taniec nad trumną

Zdawałoby się, że po takim wydarzeniu jak gdańska tragedia, można oczekiwać od uczestników sceny politycznej choćby chwilowego wyciszenia i zachowania minimum przyzwoitości – tak, jak od niepamiętnych czasów w naszym kręgu kulturowym zwykło się reagować w obliczu majestatu śmierci. Ze śp. prezydentem Pawłem Adamowiczem można było się nie zgadzać, ba – nawet zwalczać go politycznie (sam niejednokrotnie go krytykowałem), ale to wszystko w momencie bestialskiego mordu zostaje unieważnione, a w każdym razie powinno zejść na bardzo daleki plan. Bezsensowna, okrutna śmierć zadana mu przez – wszystko na to wskazuje – zaburzonego bandytę, jest ostatnim powodem do eskalowania potępieńczych swarów.

I przez moment wydawało się, że tak faktycznie będzie. Ze strony przedstawicieli rządu napłynęły kondolencje, wyrazy współczucia i zapewnienia o modlitwie, a prezydent Andrzej Duda zapowiedział na dzień pogrzebu ogłoszenie żałoby narodowej. W wielu miastach odbyły się marsze milczenia w proteście przeciw nienawiści. Ale najwyraźniej nie mogło się na tym skończyć. Ktoś uznał, że śmierć prezydenta Gdańska jest zbyt dobrym paliwem dla podsycenia plemiennej wojny, by ją ot, tak „zmarnować”. Sygnał do ataku dał wicenaczelny „Gazety Wyborczej”, Jarosław Kurski – i to jeszcze wtedy, gdy Paweł Adamowicz walczył w szpitalu o życie. W wyjątkowo obrzydliwym komentarzu wprost zasugerował, że winę za atak ponosi PiS, który „zasiał ziarno nienawiści”, a zbrodnia ma charakter stricte polityczny, bowiem doszło do „wyrachowanej i zaplanowanej próby zabójstwa polityka wybranego w powszechnych wyborach”, wiążąc przy okazji tragedię z uczestnictwem Adamowicza w protestach „w obronie konstytucji” i przeciwko reformie wymiaru sprawiedliwości. Wedle tej narracji wybór ofiary przez zamachowca nie był przypadkowy i wynikał z opozycyjnego zaangażowania polityka.

Tropem tym poszedł na tych samych łamach Marek Beylin w tekście pod wymownym tytułem „Jaki los może spotkać kanalie i mordy zdradzieckie”, wskazując jako inspiratora zbrodni Jarosława Kaczyńskiego, a także... Młodzież Wszechpolską z powodu happeningów z wieszaniem portretów eurodeputowanych PO, którzy zagłosowali za antypolską rezolucja Parlamentu Europejskiego czy wystawieniem Adamowiczowi „świadectwa zgonu politycznego”, kończąc obłudnym: „Oczywiście PiS nie odpowiada bezpośrednio za zamach na Adamowicza. Ponosi jednak odpowiedzialność za klimat, który sprzyja takim zbrodniczym czynom”. Swój felieton miał przy tym czelność rozpocząć przypomnieniem mordu na Marku Rosiaku z 2010 r. Dalej, mamy równie skandaliczne wypociny Krzysztofa Lufta pt. „Kamerą, mikrofonem, nożem”: „Chcieli go tylko zabić politycznie, ale przyczynili się do jego fizycznego unicestwienia” z puentą: „nie mówcie, że nie ma żadnego związku pomiędzy jednym a drugim. Bo jest...”. No i wreszcie „pożegnanie” ze strony samego naczelnego „GW” Adama Michnika, wedle którego Paweł Adamowicz „oddał życie” za „Polskę samorządną, tolerancyjną, pluralistyczną i wielobarwną”. Wisienką na torcie hipokryzji był apel portalu „Gazeta.pl” o walkę z „mową nienawiści”, która miała jakoby doprowadzić do tragedii.


II. Dwie różne zbrodnie

Przypomnijmy jednak dla porządku, co faktycznie się wydarzyło. Podczas lokalnego finału WOŚP na scenę z prezydentem Gdańska wdarł się niejaki Stefan W. - 27-letni kryminalista, skazany na 5,5 roku więzienia za cztery napady na banki. Jeszcze podczas odbywania kary została u niego zdiagnozowana choroba psychiczna (schizofrenia) i przez część pobytu za kratkami był poddawany leczeniu. Tenże Stefan W. zdobył lub podrobił plakietkę „Media”, dzięki której mógł się przedostać w pobliże prezydenta Adamowicza i zadać mu ciosy nożem. Z okrzyków wydawanych przez sprawcę wynikało, że winą za swoje uwięzienie i rzekome „tortury” (być może jako „tortury” zakwalifikował właśnie przymusowe leczenie w zakładzie karnym) obarcza PO, za rządów której został skazany. O słabej orientacji politycznej Stefana W. świadczy chociażby to, że najwyraźniej nie wiedział, iż Paweł Adamowicz od dłuższego czasu nie był już członkiem Platformy, która zresztą w wyborach samorządowych wystawiła przeciw niemu własnego kandydata – Jarosława Wałęsę. W każdym razie, Stefan W. zakończył odbywanie kary w grudniu 2018 (o czym służby więzienne poinformowały lokalną policję ze względu na chorobę psychiczną przestępcy) i od tamtej pory szukał okazji do zemsty – niestety, skutecznie. Osobną kwestią jest sprawa organizacji i zabezpieczenia gdańskiego finału WOŚP, który nie został zgłoszony jako impreza masowa, a medialne identyfikatory były wydawane „od ręki” i anonimowo.

Krótko mówiąc, literalnie nic nie wskazuje na jakąkolwiek ściśle polityczną motywację, poza subiektywnym poczuciem krzywdy chorego umysłowo mordercy. W szczególności zaś brak jest choćby najmniejszych poszlak sugerujących, że kierował się jakimikolwiek wypowiedziami polityków obozu rządzącego bądź sprzyjających rządowi mediów.

Zupełnie inaczej sprawa się miała z zabójstwem działacza PiS, Marka Rosiaka, do którego doszło w Łodzi 19 października 2010 r. Były członek PO Ryszard Cyba jednoznacznie, otwartym tekstem, tuż po morderstwie stwierdził, iż jego pierwotnym celem miał być Jarosław Kaczyński, a do zamachu nie doszło wyłącznie dlatego, że „miał za małą broń”, przez co nie był w stanie oddać skutecznego strzału do dobrze chronionego lidera PiS. Pracownicy łódzkiego biura europosła Janusza Wojciechowskiego stali się więc ofiarami zastępczymi. Ponadto na salę sądową Cyba przyniósł manifest, z którego wynikało, że został zainspirowany tzw. „wrzutkami smoleńskimi” kolportowanymi przez obóz PO i jej media, wg których odpowiedzialność za tragedię smoleńską mieli ponosić bracia Kaczyńscy. Tu zatem zarówno polityczna motywacja, jak i jej źródła nie pozostawiają cienia wątpliwości – ponadto Ryszard Cyba został uznany za w pełni poczytalnego podczas dokonywania zamachu, co poskutkowało karą dożywocia. Nie dajmy sobie więc wmówić, że oba morderstwa cokolwiek łączy.


III. Przekaz kampanii

Wracając do przytoczonych na wstępie artykułów „GW” - wystarczy zerknąć na komentarze „pod kreską” na internetowych stronach „Gazety.pl”, by się przekonać, że przypisanie winy PiS wyjątkowo podpasowało wyznawcom „totalnej opozycji” - a także niektórym politykom. Bogdan Borusewicz raczył stwierdzić, że do „mordu politycznego” doprowadziła „atmosfera szczucia i nagonki”, w podobnym duchu wypowiedział się Jakub Bierzyński - doradca Roberta Biedronia (wcześniej Ryszarda Petru), szef domu mediowego OMD i aktywista „totalnych”. Twitterowe bluzgi Andrzeja Celińskiego nie nadają się do cytowania. Z kolei warszawski „marsz milczenia” bynajmniej nie przebiegł w ciszy i skupieniu, tylko w atmosferze wiecu – było polityczne wystąpienie aktywisty KOD i odczytanie wiersza Tuwima „Pogrzeb prezydenta Narutowicza”. Swoistym dopełnieniem stały się słowa Donalda Tuska wygłoszone w Gdańsku: „obronimy nasz Gdańsk, naszą Polskę i naszą Europę przed nienawiścią i pogardą”, nawiązujące do słynnej „Modlitwy o wschodzie słońca”.

Dlaczego tak obszernie omawiam te wykwity politycznego zacietrzewienia? Z prostej przyczyny – oto na naszych oczach, w ciągu zaledwie doby, ukształtował się przekaz, który zdominuje tegoroczne kampanie wyborcze. Wypowiedź Tuska jest tu wyjątkowo czytelnym sygnałem – śmierć Pawła Adamowicza ma być detonatorem społecznej bomby, która wysadzi w powietrze obecny rząd. Bo przecież chyba nikt nie sądzi, że Tusk obiecał bronić Polski i Europy przed niepoczytalnymi kryminalistami? Intencja jest jasna: zbrodnię należy „przyszyć” PiS-owi i sprawić, by w powszechnym odbiorze to partia rządząca i osobiście Jarosław Kaczyński zostali wmanipulowani w swoiste „sprawstwo kierownicze” jako inspiratorzy politycznego morderstwa. Paweł Adamowicz ma natomiast zostać zakwalifikowany jako męczennik i ofiara reżimu. A że wbrew faktom? Tym gorzej dla faktów.


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Ryszard Cyba i system kłamstwa


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 03 (18-24.01.2019)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz