niedziela, 12 maja 2019

Dywersant Sakiewicz

Sakiewicz bardzo się starał, ale przedobrzył – malując rozpaczliwy obraz stanu Polski, mimowolnie uderzył w rząd Prawa i Sprawiedliwości.

I. Majaczenia szefa „Zony Wolnego Słowa”

Coś dziwnego dzieje się ze stanem umysłu szefa „Zony Wolnego Słowa”. Tomasz Sakiewicz opublikował już drugi kuriozalny tekst – wcześniej imputował Konfederacji KORWIN-Braun-Liroy-Narodowcy działanie „w służbie lewactwa”, teraz natomiast nakreślił przed swoimi czytelnikami „scenariusz przyszłej wojny. Spójrzmy.

Wszystko zaczyna się od bójki z udziałem Polaków i Rosjan na dworcu w Suwałkach. Okazuje się, że Rosjanie mają broń i rozbrajają interweniujących policjantów, a następnie ogłaszają okupację dworca. Na pomoc im ruszają z Obwodu Kaliningradzkiego „zielone ludziki” na motocyklach, wyposażeni w lekką broń. Pacyfikują Straż Graniczną, atakują komisariaty i wdają się w utarczki z nielicznymi oddziałami wojska, zaś w międzyczasie cyberatak paraliżuje łączność w całym kraju i uniemożliwia mobilizację polskiej armii. Nie działa kolej, na autostradach tworzą się korki po wypadkach cystern z benzyną i chemikaliami (też w wyniku cyberataku?).

Rodzimym „czarnym ludem” w tekście Sakiewicza są narodowcy (zwani „moczarowcami”), którzy w proteście przeciw „ustawie 447” i mieszaniu się Izraela w polskie sprawy organizują antysemickie ekscesy i podpalają „budynki sakralne” (z kontekstu wynika, że chodzi o synagogi). USA reagują wstrzymaniem pomocy wojskowej dla Polski. Część ministrów rządu podaje się do dymisji, rządząca koalicja traci większość, Sejm pogrąża się w bezwładzie. Z Rosji nadciągają konwoje humanitarne i dalsze oddziały „ludzików”. W Przemyślu ukraińscy nacjonaliści atakują budynki miejscowych władz – Moskwa deklaruje pomoc i powstają polsko-rosyjskie oddziały samoobrony wspierane przez rosyjskich ochotników z Suwałk (ot, tak sobie, przedarli się z Suwałk do Przemyśla?). Kraj popada w totalny chaos. Ujawnia się „słowiańskie odrodzenie narodu” złożone z „sił ultranarodowych”, emerytowanych generałów i byłych funkcjonariuszy PZPR, które przejmuje władzę. Wzywa na pomoc Moskwę. USA z powodu aktów antysemityzmu wycofują wojska z Polski, a na ich miejsce instaluje się wojsko rosyjskie. Kurtyna.


II. Finis Poloniae?

No dobrze, a teraz weźmy głęboki oddech i spróbujmy przez moment potraktować te majaczenia poważnie. Co z nich wynika? Ano to, że Tomasz Sakiewicz rysuje nam obraz „państwa teoretycznego”, które przewraca się z hukiem od byle ruchawki. Cytując klasyka - „ch... d... i kamieni kupa”. I to po niemal czterech latach rządów „dobrej zmiany”. To ci dopiero nowina! Wedle skrzydlatej wizji pana redaktora, do załatwienia Polski wystarczy garstka ruskich bojowców wyposażonych w lekką broń i jakieś śladowe grupki prorosyjskich popłuczyn po Moczarze, PAX-ie czy Zjednoczeniu Patriotycznym „Grunwald”. Coś niesamowitego, zważywszy iż ci „moczarowcy” stanowią dziś margines marginesu (również w środowiskach narodowych) i składają się przeważnie z jakichś stojących nad grobem dziadków, a ich guru Albin Siwak miesiąc temu pożegnał się z tym światem. Jedyną rusofilską siłą dającą się zauważyć w ostatnich latach była partia „Zmiana”, która dziś jest już bytem wirtualnym, a jej lider Mateusz Piskorski od trzech lat siedzi w areszcie. I oni mieliby dokonać przewrotu – niechby i przy wsparciu kilku emerytowanych PRL-owskich trepów? Ale nie – wg Sakiewicza stanowią egzystencjalne zagrożenie dla polskiego państwa. Całe wojsko modernizowane wielkim nakładem kosztów, Straż Graniczna, Policja, różne służby „tajne, widne i dwupłciowe” - wszystko to nic nie znaczy w konfrontacji z kilkunastoma tysiącami „zielonych ludzików” i grupką krzykaczy. A gdzie Wojska Obrony Terytorialnej? Rozpłynęły się w powietrzu? Zdezerterowały? I co, ruscy „motocykliści” mogą sobie hulać swobodnie, przemierzając całą wschodnią Polskę z północy na południe? Ciekawe, co na to Antoni Macierewicz...

Kolejny ciekawy wątek, to siła naszych sojuszy. Okazuje się, że wystarczy kilku wrzaskliwych antysemitów, by Stany Zjednoczone i NATO miały pretekst do wycofania się z Polski i pozostawienia nas sam na sam z Moskwą. Dobrze wiedzieć. Wniosek z tego, że USA są państwem skrajnie irracjonalnym i histerycznym, skoro podejmują strategiczne decyzje pod wpływem ekscesów paru prowokatorów. A jak to świadczy o polskich władzach, które zainwestowały wszystko w sojusz z tak nieobliczalnym partnerem? Wszystko to wynika przecież logicznie z artykułu Sakiewicza.

No i wreszcie kwestia walk w Przemyślu z ukraińskimi nacjonalistami. Tutaj mamy iście kopernikański przełom, bowiem do tej pory z kręgów „Zony Wolnego Słowa” słyszeliśmy zgoła odmienną narrację. Otóż neobanderyzm miał występować na Ukrainie rzekomo w śladowych ilościach i mieć jedynie antyrosyjskie oblicze, zaś każdy kto podważał powyższe i alarmował o potencjalnym zagrożeniu dla Polski (włącznie z groźbą roszczeń terytorialnych) – ten godził w sojusze i najpewniej był „ruskim agentem”. A tu proszę – banderowcy w Przemyślu! I to, jak wynika z tekstu, uzbrojeni i zorganizowani... A kto, przepraszam, ściągał w ostatnich latach masowo do Polski ukraińskich pracowników i studentów, futrując ich dodatkowo stypendiami? Takich pytań red. Sakiewicz nie zadaje – u niego „ukraińscy nacjonaliści” najwyraźniej spadli nagle z Księżyca.

Krótko mówiąc, z przytoczonego artykułu wyłania się Polska bezsilna, przegniła, infiltrowana bezkarnie przez obce agentury, niezdolna do obrony – gorzej niż Ukraina, bo wg Sakiewicza Rosja może nas połknąć za pomocą kilkunastu tysięcy motocyklistów z kałachami.


III. Dywersant Sakiewicz

Oczywiście, ten tekst sprawiający wrażenie pisanego w stanie ciężkiego nerwowego rozstroju, nie powstał przypadkiem. Jest to reakcja na rosnące poparcie dla Konfederacji, która wedle nieoficjalnych przecieków z wewnętrznych sondaży ma już kilka procent ponad progiem wyborczym. Stąd też, jak ujawnił Robert Winnicki, z kierownictwa PiS wyszedł rozkaz: „walić w Konfederację czym się da!”. To właśnie Konfederaci w tym sterowanym odgórnie przekazie mają być owymi mitycznymi „moczarowcami”, którymi straszy Sakiewicz. Kilka tygodni temu pisałem o różnicy między medium tożsamościowym, a medium partyjnym – i artykuł Tomasza Sakiewicza jest doskonałą ilustracją tej różnicy. Najwyraźniej z centrali na Nowogrodzkiej przyszło polecenie „do wykonu” i naczelny „Gazety Polskiej” wziął się do roboty – tylko finezji nieco zabrakło, bo do uprawiania skutecznej propagandy też trzeba mieć talent. Walenie obuchem, tak jak w przypadku omawianego artykułu, może być tylko przeciwskuteczne. Sakiewicz bardzo się starał, ale przedobrzył – malując rozpaczliwy obraz stanu Polski, mimowolnie uderzył w rząd Prawa i Sprawiedliwości. Na miejscu szefostwa rządzącej partii, zmyłbym mu solidnie głowę za taką wizerunkową dywersję. Naczelny „Gazety Polskiej” lubi się przedstawiać jako „partyzant wolnego słowa” - tyle, że ten „partyzant” wskutek lizusowskiej nadgorliwości niepostrzeżenie stał się dywersantem szkodzącym tym, którym służy.

Nie bez znaczenia jest również wątek medialno-rynkowej pozycji mediów zarządzanych przez „dywersanta”, których sprzedaż notuje rekordowe spadki. Stąd nieprzytomne ataki na „Warszawską Gazetę”, uparcie nazywaną przez Sakiewicza „Gazetą Warszawską” - by niezorientowany odbiorca powiązał nas z rynsztokowym portalem o tej nazwie. Ostatni taki atak miał miejsce w liście rozesłanym do Klubów „Gazety Polskiej”, w którym „dywersant” nieudolnie przypisuje nam współpracę z Romanem Giertychem („DJ Koń” musiałby się nieźle zdziwić), a także polityczne zaangażowanie na rzecz Konfederacji, dyscyplinując przy okazji klubowiczów na okoliczność różnych „myślozbrodni”. Cóż, sugerując nam partyjne zaangażowanie, Sakiewicz po prostu mierzy własną miarą: najwyraźniej nie może mu się pomieścić w głowie, że można pisać to, co się naprawdę myśli i nade wszystko – nie traktować swoich czytelników jak idiotów. Natomiast fakt, że ten list do nas trafił wyraźnie świadczy, że nawet najwierniejsi akolici „Gazety Polskiej” nie dają się już nabierać na te toporne banialuki.

Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Warszawska Gazeta – medium tożsamościowe

Prasa – ofiara politycznej wojny

Dlaczego nie kupuję „niepokornych” gazet


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 19 (10-16.05.2019)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz