piątek, 4 września 2009

Dokarmimy Rosję.


Na naszych oczach rządzący przesrywają kolejną, po gazociągu norweskim, szansę na surowcowe uniezależnienie się od Rosji.

Gdy w pierwszej połowie sierpnia pisałem notkę „Czy dokarmimy Rosję?” (http://www.niepoprawni.pl/blog/287/czy-dokarmimy...), nie znałem aktualnego stanu gazowych negocjacji z Rosjanami. Teraz, po wizycie Putina, trudno już mieć wątpliwości. Odpowiedź na tytułowe pytanie poprzedniego postu, brzmi: owszem, dokarmimy Rosję.

Rys sytuacyjny.

Zreferuję w telegraficznym skrócie zasadnicze tezy wzmiankowanej na wstępie notki:

1) Rosyjskie finanse publiczne na skutek kryzysu i obniżki cen surowców są w fatalnym stanie, zaś rezerwy szybko topnieją;

2) Gazprom odprowadził do rosyjskiego budżetu mniej, niż zakładano, musi więc szukać dodatkowego zbytu;

3) Polska podjęła (nareszcie!) działania na rzecz dywersyfikacji – budowa gazoportu w Świnoujściu, który po zakończeniu prac w 2014r będzie miał przepustowość 2,5 mld m3 rocznie z możliwością stopniowej rozbudowy nawet do 7,5 mld m3. Czyli, od 2014 r będziemy w stanie zaspokajać (z nawiązką) deficyt gazu powstały po wyeliminowaniu z rynku RosUkrEnergo.

4) Rosja usiłuje uczynić świnoujską inwestycję nieopłacalną na trzy sposoby: - zapchanie nas gazem (mają temu służyć aktualne negocjacje); - przejąć kontrolę nad EuRoPolGazem (przypomnę – zawiadującym polskim odcinkiem gazociągu) (j.w.); - spłycić tor wodny do portu w Świnoujściu, kładąc na tym odcinku rurę Nord Streamu na dnie, a nie pod dnem Bałtyku.

Reasumując, Rosja stoi pod ścianą – na gwałt potrzebuje zwiększenia dochodów ze sprzedaży surowców, my zaś mamy szansę na rychłe wyrwanie się z jej gazowego uścisku (terminal LNG plus wydobycie własne mogłyby zapewnić zaopatrzenie nawet w połowę potrzebnego nam gazu – po ewentualnej rozbudowie terminala nawet więcej).

A tymczasem…

Tymczasem, to strona polska zdaje się zachowywać jak przyparta do muru. Informacje, które co jakiś czas przewijają się przez media, wskazują, że strona Polska już zgodziła się na przedłużenie kontraktu jamalskiego do 2035 r. (aktualny kontrakt wygasa w 2022 r.), połączone ze zobowiązaniem do kupna większej niż obecnie ilości gazu (obecnie 7 mld m3, Rosja chce sprzedawać nam 10 mld m3 rocznie). Czyli, zgodziliśmy się na rosyjskie postulaty, nie uzyskując niczego w zamian (przynajmniej nic o tym nie wiadomo).

Ale Rosja gra o wszystko – żąda dodatkowo wyeliminowania ze struktury EuRoPolGazu spółki Gas-Trading, mającej 4% udziałów, na którą składa się Gazprom, PGNiG oraz Bartimpex Aleksandra Gudzowatego. Formalnie, żąda podziału „pół na pół” między Gazprom i PGNiG, ale w efekcie Kreml przejmie kontrolę nad EuRoPolGazem – Gazprom, jako jedyny dostarczyciel surowca do rury, w naturalny sposób stanie się siłą dominującą w tym pozornie równoprawnym układzie (zresztą, już od dłuższego czasu nie uiszcza opłat tranzytowych w pełnej wysokości).

Jeżeli zgodzimy się i na ten postulat strony rosyjskiej, wówczas Gazprom będzie już w majestacie prawa ustalał sam sobie opłaty za tranzyt jamalskiego gazu przez Polskę. A my będziemy udupieni do 2035 roku. I przez ten czas, rok w rok, będziemy dokarmiać Rosję.

W międzyczasie Rosja z Niemcami wybudują sobie Nord Stream i Kreml będzie mógł do woli szantażować nas zakręceniem kurka bez obawy, że wywoła to jakieś gwałtowniejsze reakcje na Zachodzie.

Zmarnowana szansa.


Obecna sytuacja jest, wydawałoby się, idealna dla Polski – Gazprom do czasu wybudowania Nord Streamu nie może odciąć nas od dostaw, gdyż tym samym odciąłby zachodnich odbiorców (głównie Niemcy). Inwestycja w terminal LNG postępuje. Na jakieś 14,5 mld m3 rocznego zapotrzebowania, brakuje nam w gazowym bilansie 2,3 – 2,5 mld. Nie jestem specjalistą, ale po prostu nie wierzę, że tego deficytu nie dałoby się uzupełnić w inny sposób, niż przysysanie się niczym chroniczny ćpun do rosyjskiej rury. Tym bardziej, że w awaryjnej sytuacji (np. ostra zima) można by zwiększyć wydobycie własne i dokupić trochę gazu na Zachodzie (co już po trosze robimy). Na naszych oczach rządzący przesrywają kolejną, po gazociągu norweskim, szansę na surowcowe uniezależnienie się od Rosji.

Pozostają pytania:

- Czy Tusk obiecał coś Putinowi w tej kwestii podczas rozmowy na sopockim molo?

- Czy Rosja zaoferowała nam coś w zamian, poza łaskawą rezygnacją z ewentualnego embarga na nasze produkty spożywcze? (Zważywszy, że negocjacje prowadzi PSL-owskie ministerstwo gospodarki, tak postawione pytanie chyba nie jest bezzasadne).

I wreszcie, kto wie czy nie najważniejsza, zagwozdka:

- Jacy szatani są tu czynni?


Gadający Grzyb

P.S.1 Skąd moja teza, że nasi negocjatorzy zgodzili się na rosyjskie żądania? Jak donosiła „Rzepa”, polscy negocjatorzy byli gotowi przyjąć warunki „państwa Gazprom”, prócz zmian w strukturze EuroPolGazu, byle tylko dopiąć negocjacje do 1.09. i podpisać na Westerplatte nowy kontrakt w blasku fleszy:

„Polscy negocjatorzy, którym przewodzi wiceminister gospodarki Joanna Strzelec- Łobodzińska, zaproponowali nawet, by te dodatkowe ilości importu wpisać do wieloletniego kontraktu, jamalskiego jaki ma PGNiG z rosyjskim Gazpromem. Polska chciała też zgodzić się na wydłużenie w czasie - o 12 lat - terminu obowiązywania tej umowy.”

Link: http://tnij.org/gaz_neg

Nie udało się, bowiem w mojej opinii, Rosja gra tu o wszystko. I ugra wszystko, spokojna głowa. Skoro nasi zgodzili się raz, to zgodzą się po raz drugi.

P.S.2 Pocieszający sondaż (ze stycznia b.r.): większość Polaków jest skłonna płacić za gaz więcej, byle nie był to gaz rosyjski. http://tnij.org/gaz_sondaz

pierwotnapublikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz