piątek, 27 listopada 2009

Dynastia Donaldynów.


Niezbędna jest konstytucyjna gwarancja, iż bezpośrednio po prezydenckiej elekcji Donald Tusk stanie się dziedzicznym królem Polski.

Patent na nicnierobienie – druga odsłona.

Gdy tak człek se siędzie solidnie na czterech literach i poduma nad bazgrołami, które nawypisywał, to czasem aż nie może nadziwić się swym profetycznym zdolnościom. Niespełna rok temu (08.12.2008), ot tak, jednym palcem, wystukałem na poły żartobliwą notkę traktująca o tym, jak to Tusk wije sobie ciepłe gniazdko po spodziewanym objęciu prezydentury. Wtedy chodziło o mityczną „ustawę kompetencyjną”, która miała poważnie ograniczać prerogatywy prezydenta, m.in. w kwestiach międzynarodowych. Tekścik opatrzyłem tytułem „Patent na nicnierobienie” (www.niepoprawni.pl/blog/287/patent-na-nicnierobienie), zaś ostatni akapit brzmiał następująco:

„Tak oto mamy złoty patent na nicnierobienie – ograniczyć sobie zawczasu kompetencje, by mieć wymówkę, dlaczego robi się z prezydentury wieloletnie, suto opłacane wakacje – wszak prócz Machu Picchu jest jeszcze na świecie tyle pięknych miejsc do POzwiedzania.”


I proszę – sprawdziło się. Jak tak dalej pójdzie, to założę sobie słono płatną zero – siedemsetkę i zacznę wróżyć jako, dajmy na to, „Wieszczący Grzyb”

Oczywiście, przywoływana tu ustawa kompetencyjna rozwiała się jako ten sen złoty… Niemniej, od zeszłego roku, trudy rządzenia z haniebnie niekonstruktywną opozycją w parlamencie i nieskorym do spolegliwej „koabitacji” prezydentem na tyle nadszarpnęły nerwy Geniusza Kaszub, iż (najprawdopodobniej pod wpływem dotknięcia palca czy czegoś podobnego) postanowił pojechać po bandzie i zabezpieczyć sobie perspektywę zasłużonego wypoczynku konstytucyjnie.

Trochę, rzecz jasna, się nabijam - ale tylko trochę. Pokażcie mi drugiego polityka, który celując w najwyższą godność państwową z góry zabiega o to, by po jej objęciu nie miał nic do powiedzenia (i do roboty…). Jakieś przykłady? Nie przypominam sobie. Inicjatywa konstytucyjna (o ile, naturalnie, nie jest kolejną ściemą w rodzaju tych z Euro w 2012 r., kastracją pedofilów, czy wspominaną ustawą kompetencyjną) ma szansę stać się naszym unikalnym wkładem w dorobek światowej demokracji.

Dynastia Donaldynów.

Zresztą, jak się dobrze zastanowić, Tusk niepotrzebnie się ogranicza. Skoro, wedle słów Sławomira Nowaka, premier jest przez Boga czymś tam dotknięty, a może wręcz pomazany, to powinien pójść na całość, by w całym swym majestacie odbierać należne mu wyrazy. Krótko mówiąc, niezbędna jest konstytucyjna gwarancja, iż bezpośrednio po szczęśliwej prezydenckiej elekcji, Donald Tusk stanie się z mocy prawa dziedzicznym królem Polski.

A oto reszta wniosków racjonalizatorskich (dwa paluszki w górę i pokornie zgłaszam):

1) Polską po wsze czasy rządzić ma dynastia Donaldynów.

2) Przynajmniej raz w tygodniu Król Donald winien być obnoszony w tę i nazad po Krakowskim Przedmieściu w odkrytej lektyce, tak by cząstka majestatu spłynęła na starannie wyselekcjonowanych przechodniów.

3) Raz na kwartał Monarcha odbywa podróż życia do możliwie egzotycznych miejsc, gwoli ubogacenia swym geniuszem tamtejszych tubylców, a także pobrania miejscowych orderów, tudzież nakryć głowy.

4) Co miesiąc Monarcha udziela półgodzinnej audiencji dziennikarzom z konstruktywnych mediów, którzy zaopatrzeni przez Mistrza Ceremonii w zestaw kadzideł winni, w postawie korzącej, zadawać trudne pytania sformułowane uprzednio przez właściwą komórkę Królewskiej Kancelarii.

5) Na dziedzińcu Pałacu Namiestnikowskiego powstanie „Orlik”. Reguły meczu dla drużyny Monarchy:

- nie gramy na spalone;

- trzy rogi i karny (bez bramkarza).

Reguły dla drużyny oponentów zgodne z aktualnymi przepisami FIFA.

6) Bracia Kaczyńscy mają zostać dożywotnio umieszczeni w specjalnej klatce jako królewscy chłopcy do bicia. Przy spadku sondaży rzeczoną klatkę należy każdorazowo okazywać gawiedzi, by pamiętała kto zagraża demokracji.

7) Godło państwowe - orzeł z fizjonomią Monarchy w koronie.

8) Królewski gabinet winien zostać wyposażony w mechaniczne atrapy aktualnych przywódców nieustannie zaprzyjaźnionych z nami mocarstw. Na początek mogą być Putin, Merkel, Sarkozy i Obama. Atrapy należy wyposażyć w mechanizm zegarowy, tak by w razie potrzeby, po nakręceniu, poklepywały po plecach, ściskały dłonie, tudzież wykonywały szereg innych przyjaznych gestów, podnosząc w ten sposób poziom królewskiego samopoczucia.

9) Stanowczo zakazane jest zaprzątanie królewskiej głowy pierdołami takimi jak rządzenie. Od rządzenia jest rząd. Król jest od roztaczania monarszej aury dynastii Donaldynów.

I wreszcie, wskazówka dla konstruktywnych mediów:

10) Król nie spotyka się z innymi przedstawicielami dynastii panujących dlatego, że zaprzątnięty jest królowaniem – nie dlatego, że go nie zapraszają. Rozpowszechnianie fałszywych pogłosek, iż domy panujące mają go za klauna i parweniusza będzie uważane za obrazę majestatu.

Gadający Grzyb

pierwotna publikacja: www.niepoprawni.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz