wtorek, 29 października 2019

Przed bitwą o prezydenturę

Już dziś apeluję o wdrożenie złotej zasady: nie ma wroga na prawicy!

I. Przypływy i odpływy

Jednym z ciekawszych zagadnień w powyborczych remanentach jest analiza przepływów elektoratów poszczególnych ugrupowań w porównaniu z wyborami 2015 r. Z sondaży exit i late poll IPSOS wynika, iż najbardziej stabilny elektorat ma PiS – pozostało przy nim 90 proc. wyborców z 2015 r., 4 proc. przeszło do PSL a po 2 proc. do KO i Konfederacji. Do tego PiS wykazało się dużym potencjałem mobilizacyjnym – spośród wyborców, którzy nie głosowali w 2015, a poszli do urn teraz, PiS zgarnęło 23 proc., choć trzeba zauważyć, że tu lepsza okazała się Koalicja Obywatelska z wynikiem 27 proc, a tuż za plecami uplasowała się idąca pod szyldem SLD Lewica – 22 proc. To daje odpowiedź na pytanie, dlaczego mimo poprawy wyniku, PiS nie zwiększyło stanu posiadania w Sejmie – konkurenci wykazali się większym bądź zbliżonym przyrostem „świeżych” głosów. Po raz kolejny potwierdza się teza, że „rezerwowy” elektorat PiS trudniej nakłonić do głosowania, co stanowi wyzwanie przed wiosenną kampanią prezydencką.

Większość sejmową dla PiS-u, poza zdyscyplinowanym „twardym” elektoratem, uratowały przepływy wśród ugrupowań opozycyjnych. Na KO zagłosowało 69 proc. wyborców Platformy z 2015, a 16 proc. przeszło do Lewicy. PiS ugrało tu zaledwie 4 proc., zaś PSL – 9. Jeszcze większemu rozczłonkowaniu uległ dawny elektorat Nowoczesnej – 54 proc. poszło do KO, 28 do Lewicy, 9 do PSL, a po 4 proc. zebrały PiS i Konfederacja. Z lewicowej koalicji (tzw. „Zlew”) z 2015 r. 71 proc. zostało przy Lewicy, a 18 proc. przeszło do KO. Potwierdziło się więc, że oba główne bloki opozycyjne – liberalny i lewicowy będą „kanibalizowały” sobie nawzajem zbliżony elektorat. Z wyborców PSL przy ludowcach pozostało 68 proc. wyborców, zaś po 9-10 proc. odebrały im KO, Lewica i PiS.

Ciekawie sprawy się mają z wyborcami Kukiz'15. Aż 24 proc. zgarnęła Konfederacja, po 22 proc. - PiS i PSL, 16 proc. - KO, a 12 proc. - Lewica. Wynika z tego, że PSL utrzymał na powierzchni transfer Kukiza (co jest pewnym zaskoczeniem), warto też dodać, że ludowcy przytulili 11 proc. spośród tych, którzy nie głosowali w 2015 r.

Tu uwaga pod adresem Konfederacji. Potwierdziło się to, o czym kiedyś tu pisałem – walenie w PiS z nadzieją, że właśnie tam znajdzie się potencjalnych wyborców jest bez sensu. Podstawowe „żerowiska” wolnościowców i narodowców są dwa: były elektorat Kukiza oraz praca nad pozyskaniem świeżego elektoratu – spośród osób, które nie głosowały w 2015, a poszły do wyborów w 2019, Konfederacji przypadło aż 15 proc. Tędy droga panowie do poszerzania wyborczej bazy, podgryzanie PiS-u nic wam nie da, możecie co najwyżej połamać sobie zęby.


II. Co się dzieje z Polonią?

Teraz kolejna sprawa, może nieco marginalna, ale mogąca mieć wpływ na wybory prezydenckie, gdyby w drugiej turze doszło do walki „łeb w łeb”. Chodzi o wyniki wyborcze wśród Polonii, szczególnie z Ameryki Północnej i Europy Zachodniej, gdzie łącznie wzięło udział w wyborach 215,9 tys. naszych rodaków (w skali świata – 314 tys.). Otóż PiS wygrało bodaj jedynie w USA i Kanadzie. W całej reszcie państw zwyciężyła KO, a PiS niekiedy notowało nawet trzecie miejsce, za Lewicą. Ogółem KO zdobyła za granicą 38,95 proc. głosów, PiS – 24,89 proc., Lewica – 20,67 proc., Konfederacja – 11,39 proc., PSL – 4,11 proc. To jest wprost niebywałe zważywszy, iż większość głosów oddano w Europie Zachodniej i można domniemywać, że gros z nich pochodziło od ostatniej fali migracji Polaków – tych wypchniętych za chlebem głównie za rządów PO-PSL. Zagłosowali zatem na tych, przez których musieli wyjechać z kraju, szukając godnych warunków życia. Tu uwaga – w USA zagłosowało 29,5 tys. osób, a np. w Wielkiej Brytanii – ponad 88,5 tys., w Niemczech zaś – 46 tys. Zmienia się więc geograficzny ciężar rozlokowania polonijnych wyborców.

Generalnie jednak z powyborczych danych wyłania się dla PiS obraz pozytywny – zwiększyło swoje poparcie niemal w całej Polsce, praktycznie w każdej gminie. Jednak w perspektywie wyborów prezydenckich należy pamiętać, że w drugiej turze, gdy pozostanie dwóch kandydatów, będziemy mieli do czynienia z plebiscytem „za” lub „przeciw”. Można się spodziewać, że kandydat opozycji, kim by nie był, zsumuje rozproszone głosy obozu „anty-PiS”. To, co nie działa w przypadku wyborów partyjnych, gdzie dodatkowo mamy metodę d'Hondta (elektoraty poszczególnych partii idących w koalicji nie muszą się prosto „dodawać”, jak to stało się w przypadku wyborów do Parlamentu Europejskiego), może zadziałać przy okazji wyborów prezydenckich, w których decyduje prosta, arytmetyczna większość bez różnych „przeliczników”. Przedsmak tego mieliśmy już teraz przy większościowych wyborach senackich – opozycyjny „pakt senacki” pozbawił PiS dotychczasowej przewagi w izbie wyższej parlamentu.

Wniosek? Decydować będą detale, może nawet śladowe ilości głosów. Zatem, przede wszystkim należy utrzymać mobilizację we własnych wyborczych szeregach – śmiertelnym błędem może się okazać chociażby lekceważenie konserwatywnego elektoratu „odpuszczonego” na rzecz poszukiwań mitycznego „centrum”. Po drugie – trzeba zdwoić wysiłki w kierunku pozyskania wyborców niezdecydowanych, a tym bardzo często imponuje sprawczość i zdecydowanie w działaniu. Po trzecie wreszcie – nie warto zrażać do siebie wyborców Konfederacji wrzaskami o „agenturze” i „ruskich onucach”. Tych kilka procent może się okazać w maju 2020 r. języczkiem u wagi.


III. Przed kampanią wiosenną

To ostatnie kieruję szczególnie pod adresem prorządowych mediów – zarówno publicznych, jak i prywatnych. Jeśli TVP Kurskiego zrobi Dudzie „kampanię” równie finezyjnie ciosaną siekierą, jak ta na rzecz PiS-u, to może być licho. Już lepiej nie robić żadnej – przypomnę, że w 2015 r. Andrzej Duda wygrał mimo tego, że media publiczne nie były jeszcze w rękach „dobrej zmiany”. Sekowanie Konfederacji, pozbawianie głosu w państwowych mediach, pomijanie przy podawaniu wyników sondażowych – słowem, cały ten repertuar nieczystych chwytów, jaki TVP zaprezentowała ostatnio – jest nie tylko chamski. Jest przede wszystkim przeciwskuteczny, co pokazał wyborczy wynik i pozostaje mieć nadzieję, że zostaną z tego wyciągnięte właściwe wnioski, również personalne. Redaktorowi Sakiewiczowi natomiast, jeśli faktycznie leży mu na sercu reelekcja obecnego prezydenta, a nie jakieś własne, partykularne interesiki, doradzałbym, by wiosną powstrzymał się od kuriozalnych apeli w rodzaju tego, jaki przed wyborami parlamentarnymi wystosował do Konfederacji o wycofanie się ze startowania w wyborach. Takie głosy jedynie działają odstręczająco na elektorat na prawo od PiS – to po prostu jest obraźliwe, sugeruje bowiem, że wyborcy Konfederacji nie mają prawa do swej reprezentacji. Warto również dać sobie na wstrzymanie z gardłowaniem o „gawnojedach” i „pożytecznych idiotach” - bo to właśnie od nich, od tego miliona wyborców z hakiem, może zależeć wynik prezydenckiej batalii.

Ujmę to jeszcze inaczej: każdorazowo, gdy celebryci i tzw. intelektualiści z obozu „totalnej opozycji” - te wszystkie Jandy, Nurowskie, Markowskie, Hartmany, Stuhry i Matczaki – zabierają głos obrzygując z całą właściwą im butą i pogardą zwyczajnych ludzi, mieszkańców prowincji, wyzywając ich od ciemnego motłochu, patologii kupionej za „pińćet” i co tam jeszcze mają w swym repertuarze obelg – zacieramy ręce, czyż nie? Cieszymy się i nagłaśniamy każdy taki przypadek, bo doskonale wiemy, że potraktowani w ten sposób wyborcy prędzej odgryzą sobie rękę, niż zagłosują na lewactwo. No więc, dlaczego niektórzy z naszego obozu w podobny sposób zachowują się wobec wyborców Korwina, Brauna czy narodowców? Naprawdę uważacie, że to działa i tamci skruszeni i zawstydzeni przerzucą swoje głosy na PiS? Otóż nie, nie przerzucą – takie potraktowanie odniesie tylko jeden skutek: w kluczowym momencie, w drugiej turze wyborów prezydenckich zostaną w domu. Dlatego już dziś apeluję o wdrożenie złotej zasady: nie ma wroga na prawicy!


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Jest dobrze, ale nie beznadziejnie


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 43 (25-31.10.2019)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz