niedziela, 11 stycznia 2009

A "Wybiórcza" znowu swoje... (Esbek: Nie zwerbowałem Lecha Wałęsy)

Geremek i esbek

"Wybiórcza" dokonała kolejnego, epokowego antylustracyjnego odkrycia, używając przy tym swej ulubionej metody, a mianowicie, pojechała po sprawdzonym schemacie opatentowanym od czasu sławetnego artykułu "I ty zostaniesz konfidentem" - zaprasza się esbeka, a ten kłamie w żywe oczy, że danego kapusia w życiu nie widział, a jeśli nawet to, ot tak sobie rozmawiali, zaś kartoteki były notorycznie fałszowane - no, słowem, istne jaja się w bezpiece działy - wszyscy wszystkich okłamywali, i doprawdy, istny cud Boży, że SB dotrwało do końca komuny (a nawet kilka dni dłużej...).

Piszę oczywiście o artykule, który wraz ze swoim uczniem opublikował Wojciech Czuchnowski (jak niesie fama, "wybiórczy" człowiek od mokrych robótek), dowodząc, iż skoro kpt. Edward Graczyk powiada, że Wałęsy nie zwerbował, to nie zwerbował - i basta! Graczyk wprawdzie twierdzi, że dał Wałęsie pieniądze "na wyjazd do Warszawy", by ten mógł się spotkać z Gierkiem, ale... Walęsa najwyraźniej postanowił w swej pysze iść do imentu w zaparte , bowiem stwierdza, że ... żadnych pieniędzy nie brał, nawet na wspomniany wyjazd.

Wszystko się sypie w tej argumentacji - nawet naigrywanie z Cenckiewicza i Gontarczyka, że nie potrafili znaleźć rzeczonego esbeka - nic to, że Sąd Lustracyjny wprowadził ich w błąd uznając Edwarda Graczyka za zmarłego, nic to że nie mieli uprawnień, by szukać osób "po peselu" - gazetuchna nasza kochana zrobi z tego niewątpliwie kolejną maczugę medialną na lustrację, którą rozpowszechnią gorliwie pozostałe przekaziory. Ależ będzie śmiechu... idę o zakład, że w najbliższych dniach będziemy świadkami istnego korowodu dyżurnych historyków i autorytetów, którzy niczym profesjonalni muzykanci w orkiestrze, będą zgodnie ubolewać nad niedostatkami warsztatu historycznego autorów z IPN - u , tudzież pomstować na sam fakt, że taka niefortunna książka o Wałęsie ujrzała w ogóle światło dzienne (pojawi się również, a jakże , argument, że "za nasze podatki").

Jeszcze chwilę o meritum, czyli o latach 1970 - 1971 - każdy, kto czytał, co na temat Wałęsy z tamtych lat mają do powiedzenia Andrzej Gwiazda, czy Krzysztof Wyszkowski , może, widząc niewczesne wyznania esbeka na temat incydentu na komisariacie, tylko zabić go śmiechem . Tak nieudolnie skleconej bzdury dawno już nie czytałem.

I jeszcze to paradne zdanko: "Kategorycznie stwierdzam, że w wyniku informacji przekazywanych przez pana Wałęsę żadna osoba nie została pokrzywdzona". Czy ich szkolili, by w przypadku dekonspiracji mówić takie bzdury? Bo jak na razie, czy to esbek, czy konfident, używają podobnych klisz słownych - nie szkodziłem, nie brałem, nawet jak brałem to wyrzucałem (modyfikacja Wolszczana) itp.

Swoją drogą: nie czytałem książki Walęsy - ciekaw jestem jak on sam te kluczowe wydarzenia opisuje , czy wspomina o kpt. Graczyku, a jeżeli tak, to na ile róznią się w zeznaniach.

Uff... Pozostawię tę notkę bez morału, czy zgrabnego zakończenia. Zostawiam odnośnik do artykułu w "GW", a resztę pozostawiam Wam - wszak, jak pisał Benedykt Chmielowski - "koń jaki jest, każdy widzi"...

Gadający Grzyb

http://wyborcza.pl/1,75248,6003815,Esbek__Nie_zwerbowalem_Lecha_Walesy.h...


pierwotna publikacja 29.11.2008 http://www.niepoprawni.pl/blog/287/wybiorcza-znowu-swoje-esbek-nie-zwerbowalem-lecha-walesy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz