środa, 8 lipca 2009

Uprowadzenie pytajnika - (?).


Wypisy z Epoki Miłości.

Wielkie dobrodziejstwo się wydarzyło. Dobrodziejstwo niesłychane. Otóż, ktoś, niechybnie jakiś samotny, szlachetny bojownik, kierowany altruistycznym porywem, uprowadził pytajnik.

Nie ma pytajnika w książkach i wszelakich innych publikacjach. Pytajnika nie ma ludzkich duszach. Pozbawiony pytajnika w duszy osobnik, nawet gdy zobaczy znak zapytania (?), dajmy na to w, tfu, Internecie, przechodzi nad nim do porządku dziennego, albowiem nie ma go do czego odnieść. Gdy chce zadać pytanie, język mu kołowacieje, serce zaś okrywa się lodem. W efekcie, z pytań wychodzą zdania twierdzące i to też nie każde, albowiem brak pytajnika w duszach nie dopuszcza żadnych wątpliwości, jeno bezrefleksyjną akceptację.

Wygląda to mniej więcej tak:

– Ukradł mi Pan dwadzieścia złotych.

– Tak, ukradłem.

– Nie jest to zabronione.

– Nie, nie jest.

I obaj obywatele rozchodzą się w spokoju. Bez karczemnych burd, wyzwisk i zamieszek.
O ileż prostsze stało się dzięki temu życie w naszych szczęśliwych czasach!

***

Z pacyfikującego efektu braku pytajnika rychło zdały sobie sprawę władze, tudzież Mediodajnie (gdyż od momentu uprowadzenia nikt już nie wątpił w ich przekaz.) i, wychodząc na przeciw społecznemu oczekiwaniu, opodatkowały wszystkie pozostałe znaki przestankowe, następnie zaś powołały komisję złożoną z Niekwestionowanych Autorytetów (bo też nikt nie mógł ich zakwestionować, skoro z dusz, świadomości i języka zarówno potocznego, jak i literackiego wyparował pytajnik – siewca wątpliwości.). Tedy, obywatele, pozbawieni, ku swemu szczęściu, wątpliwości, ochoczo zatwierdzili werdykt Autorytetów, który po konsultacji z Władzami (Ministrem Propagandy Finansowej w szczególności), brzmiał:

- Brak jakichkolwiek poważnych, naukowych ustaleń, by domniemany znak przestankowy kiedykolwiek istniał;

- Kwestia przydatności domniemanego znaku przestankowego, znanego pod umowną nazwą „pytajnik”, w kontekście wydajności gospodarczej jest nieistotna;

- Generalnie, interpunkcja jest zbędnym luksusem w warunkach ogólnoświatowego kryzysu finansowego, z którym to kryzysem nasz Umiłowany Rząd radzi sobie nieustannie coraz lepiej.

- A zatem, My, Bezstronne Autorytety, pozostające w Porozumieniu z Władzą Miłości oraz wiodącymi, niezmiennie obiektywnymi Mediodajniami; wychodząc na przeciw społecznym oczekiwaniom co do używania znaków przestankowych, postanawiamy wprowadzić nowy znak przestankowy – jednostajnik ___, który, w przeciwieństwie do innych znaków, opodatkowanych od tej chwili na 22%, będzie opodatkowany jedynie na 7%.

***

Nazajutrz zrobiono Konferencję Prasową, jakiej tubylcze bydło jeszcze nie widziało.

- Gołym okiem widać, iż obywatele odniosą z tej ustawy same korzyści – prawił Minister Finansowej Propagandy, wspierany przez intelektualne zaplecze złożone z Bezstronnych Autorytetów, podzielonych na odpowiednie Chóry.

Chór Pierwszy składał się z Autorytetów Pierwszoplanowych (występujących solo), Chór Drugi zaś z Autorytetów Wtórujących (dających głos gromadnie).

- Dzięki temu rozwiązaniu pozbędziemy się plagi dysfunkcjonalności interpunkcyjnej w naszych szkołach! – entuzjazmowała się Minister Edukacyjnej Propagandy.

- Do tego – dodał moderujący konferencję rzecznik – dla nieprzystosowanych wprowadzimy roczny okres przejściowy i odpowiednie kursokonferencje jak zastępować wszelakie znaki przestankowe jednostajnikiem. Przypominam wygląd znaku (tu rzecznik, niemiłosiernie skrzypiąc kredą, z namaszczeniem nagryzmolił na tablicy grubą krechę).

Krecha wyglądała tak: ___

Gdy przeciągnął wzrokiem po sali i upewnił się, iż wszyscy są pod należytym wrażeniem, dodał:

- Co więcej, planujemy rozszerzenie opodatkowania na deklinację, konkretnie - na wołacz.

- Ach, jak cudownie! – rozmarzyła się Minister Edukacyjnej Propagandy.

Jak na zawołanie, uaktywnił się Solowy Chór Autorytetów Pierwszoplanowych.

- Na co komu wołacz. Ten beznadziejny siódmy przypadek. Tylko wprowadza zbędne bogoojczyźniane, inwokacyjne zaśpiewy do naszej laickiej mowy –wyjaśniał Bezstronny Autorytet Pierwszoplanowy nr 1. – Te wszystkie, uczciwszy uszy – „Mój Boże!”, czy (tu Autorytet aż się zaczerwienił od tłumionej pasji) – „Jezus, Maria!”.

- Używanie wołacza zdradza nacechowanie emocjonalne, które w kulturalnym towarzystwie nie uchodzi – wyburczał zza brody Autorytet Pierwszoplanowy nr 2.

- Neutralny światopoglądowo jednostajnik ___ jest przyszłością języka tubylczego – uznał za stosowne stwierdzić Autorytet Pierwszoplanowy nr 3.

W tym miejscu Chór Autorytetów Wtórujących chciał już wydać uwielbieńczy okrzyk, lecz napotkał zmarszczenie brwi Autorytetu Pierwszoplanowego nr 1 i wszystkie Autorytety Wtórujące, tak jakoś jednocześnie, zorientowały się, iż wykrzykniki, zdradzające mentalne powiązania z wołaczem w tzw. międzyczasie stały się passe. Ochłonęli zatem i przemówili jak należy, miarowo i jednostajnie:

- Panie i Panowie – rzeźbimy przyszłość. Od tej pory staramy się głosić nasze blaskomiotne mądrości używając możliwie bezosobowego tembru głosu.

- Oooo taak, tak mi dobrze, róbcie mi tak dalej... Odcinamy interpunkcję grubą linią... – publiczny odlot Ministerki od Edukacyjnej Propagandy wprawił w zażenowanie nawet najbardziej postępowych dziennikarzy płci obojga.

***

Ale, zażenowanie mija. Rasowy dziennikarz zmywa z siebie dyskomfort przez ocieranie się o podobnych sobie, którzy mówią mu – jesteś świetny. Zwłaszcza, gdy ich dusze zostały pozbawione pytajnika.

Konferencję zakończono.

Dziennikarze zmyli się do swych mediodajni smarować tyleż sążniste, co bezosobowe komentarze.

Przepisy weszły w życie.

***

Wszystkie Wiodące Mediodajnie podchwyciły i rozpropagowały w odpowiednim naświetleniu plan rządowy. Szczególnie ukontentowani byli Mediodajniani Bonzowie, w których duszach zbędnych pytajników i tak nie było, gdyż już w młodości zauważyli, że pytajnik szkodzi karierze. Wyskrobali go zatem skrupulatnie ze swych sumień, zastępując zawczasu jednostajnikiem ___. Można rzec, że ich pieczołowicie, latami hodowany konformizm osiągnął perfekcję, gdyż był w stanie antycypować mające dopiero nadejść, nieprzewidywalne wydarzenia.

Zresztą, wołacz też nigdy nie był trendy . Kto zbyt często używał tego przypadku, na ogół wylatywał z pracy.

Rządowa inicjatywa, przy wsparciu Niekwestionowanych Autorytetów wychodziła, jak raz, na przeciw ich, bonzo-medialnym, społecznym oczekiwaniom. Wskaźniki bezrefleksyjnej oglądalności sięgały sufitu. Biznes się kręcił jak ta lala, bowiem wszystkie reklamowane produkty schodziły na pniu.

Zagraniczni przywódcy chwalili postęp i rozwój, rozdając przyjacielskie klepnięcia po ramieniu (chadecy), tudzież po zadkach (postępowi socjaliści, nieustannie sprawdzający, czy aby negatywna reakcja na klepnięcie w tylną część ciała nie da im pretekstu do oskarżenia klepanego osobnika o homofobię).

Społeczeństwo wygrzewało się w blasku odbitym od pośladków władzy, niczym w solarium…

***

Powstała również nowa ___wyzbyta emocjonalnego nacechowania literatura___ obłożona zaledwie siedmioprocentowym podatkiem od jednostajnika ___

Wyglądała tak:

Nogi szeroko___ oznajmił On___

___ O tak___ głęboko ___ mocno___ kocham cię___ oznajmiła Ona___



Nikt tego nie czytał, ale każdy bezwątpliwościowo kupował, ponieważ Mediodajnie mówiły mu, iż jest to dobre. Wskutek tego, pozbawieni samokrytycznego pytajnika Artyści płodzili co im wpadło do głowy i wychwalali modernizacyjne prądy, gdyż dzięki bezpytajnikowemu odbiorowi publiki, żyli jak pączki w maśle.

Klasyków przystosowano. A jeżeli z którymś się nie dało, cóż – tym gorzej dla niereformowalnego klasyka.

Litwa___ ojczyzna moja___ ty jesteś jak zdrowie___



***


Szczęście zapanowało wszechogarniające. Obywatele spożywali szczęście na śniadanie, drugie śniadanie, obiad, podwieczorek i kolację. Oddychali szczęściem, szczęście trawili i szczęściem srali. Niekiedy nawet pod siebie. Szczęście wylewało się z ich oczodołów. Łykając szczęście ściekające po policzkach, czuli się jeszcze bardziej uszczęśliwieni – sami w sobie. Brak pytajnika, wołacza i serce skuwane lodem przy każdej próbie wyartykułowania wątpliwości, gwarantowały powszechny spokój.

Władza rządziła, a lud szczęśliwiał.

Dzień po dniu. Nieustannie.

Zapanował Raj na Ziemi.



Gadający Grzyb

pierwotna publikacja: "http://www.niepoprawni.pl">

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz