niedziela, 5 listopada 2017

Czy Kościół skręca w lewo?

Kościół nie jest po to, by wywoływać „ducha czasu”, lecz odwrotnie – powinien owego „ducha” kształtować.


I. Prymas Polski czy „katolewicy”?

Chyba dawno już hierarchowie Kościoła (nie wszyscy, ale jednak...) nie rozmijali się do tego stopnia w swych wyrażanych publicznie stanowiskach z nastrojami większości wiernych, jak w ostatnim czasie. Oczywiście, mam świadomość, że Kościół nie jest od tego, by bezrefleksyjnie nadskakiwać opinii publicznej (bo to kończy się upadkiem, jak w przypadku wyznań protestanckich), lecz ma prowadzić ludzi do zbawienia. Pytanie tylko, czy faktycznie do owego zbawienia prowadzi pogoń za „duchem czasu” w połączeniu z zamknięciem się na wrażliwość konserwatywną – a czasem wręcz z szykanami wobec tradycjonalistów.

Pamiętamy zapewne niedawny wywiad prymasa Polski, abp. Wojciecha Polaka dla „Tygodnika Powszechnego”, w którym zapowiedział suspendowanie księży biorących udział w „antyuchodźczych” demonstracjach. Przyznam się, że piszę o tym z pewnymi oporami i chętnie bym zmilczał, gdyby nie fakt, że ów wywiad jest częścią zauważalnej ostatnio prawidłowości, polegającej na wpisywaniu się oficjalnych kościelnych czynników w specyficzny rodzaj politycznej poprawności. We wspomnianej wypowiedzi prymas Polak np. abstrahuje kompletnie od „ordo caritatis” (porządku miłosierdzia) nakazującego dbać w pierwszej kolejności o własną wspólnotę (rodzinę, naród), a dopiero potem, w miarę możności, pomagać innym (co zresztą zarówno polskie państwo, jak i Kościół czyni, pomagając na miejscu ofiarom syryjskiej wojny). Przechodzi też milcząco do porządku dziennego nad groźbą islamizacji Europy, oraz nad tym, że w praktyce odróżnienie realnych uchodźców od imigrantów ekonomicznych oraz potencjalnych terrorystów jest zwyczajnie niemożliwe. Doświadczenie państw Zachodu, które z bezmyślności, bądź powodowane lewacką ideologią nieopatrznie otworzyły granice, jest jednoznaczne. Jeśli abp. Polak chciałby być konsekwentny, to prócz suspendowania księży powinien również zagrozić ekskomuniką tym, którzy sprzeciwiają się otwarciu Polski na muzułmańskich nachodźców – tyle, że wówczas na oko podpadałoby pod ekskomunikę mniej więcej trzy czwarte narodu...

To zresztą nie jedyny problem z wywiadem dla dyżurnego organu „katolewicy”. Odnoszę bowiem nieprzyjemne wrażenie, że prymas Polski w ten sposób polemizował „nie wprost” z akcją „Różaniec do granic”, kiedy to na zakończenie obchodów stulecia objawień fatimskich (i w rocznicę bitwy pod Lepanto) milion wiernych modliło się na polskich granicach, wywołując istną furię lewactwa. Abp. Polak ma zresztą na swym koncie krytykę sejmowej uchwały czczącej rocznicę Fatimy: „myślę, że takie akty powinny być w Kościele, a nie w Sejmie.


II. Kościół i polityka

Kolejna rzecz, to deklaracja, że „Kościół nie miesza się do polityki”. Czyżby? A może jest tak, że jak najbardziej się „miesza” - tylko ma to robić po „właściwej” stronie? Przede wszystkim, nie sposób rozdzielić publicznego zaangażowania Kościoła od sfery politycznej, bo ta przenika najróżniejsze aspekty życia społecznego. Przypomnijmy, iż prymas podczas 300-lecia koronacji obrazu Matki Bożej Częstochowskiej mówił na Jasnej Górze w obliczu prezydenta, pani premier, przedstawicieli sejmu i senatu: „Mamy przy tym szanować porządek i ład społeczny, a nie bezmyślnie go burzyć dla takich czy innych racji. Mamy szanować ład konstytucyjny, który jest gwarantem naszego bycia razem i współistnienia, a nie nadwyrężać go czy wręcz omijać”. Trudno o bardziej jednostronne zaangażowanie polityczne – tym bardziej, że to opozycja ma swoim koncie próbę puczu i nieustanne usiłowania rozhuśtania sytuacji społecznej. Niedawno przyniosło to tragiczny efekt w postaci samopodpalenia i śmierci Piotra S. - ofiary propagandowej histerii sianej przez „totalną opozycję”. Śmierć tę jezuita o. Grzegorz Kramer skomentował skandalicznym tweetem: „Panie Piotrze S., mam nadzieję, że w Nim znalazłeś to, o co tak walczyłeś. Dziękuję za odwagę. R.I.P.” - kompletnie ignorując przy tym nauczanie Kościoła, wedle którego samobójstwo jest grzechem śmiertelnym. Ale wobec „postępowych” księży, takich jak o. Kramer, groźby suspendowania nie padają.

Co innego z kapłanami konserwatywnymi. Pod nieustannym ostrzałem lewactwa pozostaje ks. prałat Roman Kneblewski, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Bydgoszczy. Kapłan dostał od swego przełożonego, bp. Jana Tyrawy, zakaz wypowiadania się na „tematy polityczne”. Ksiądz Kneblewski znany jest ze sprzeciwu wobec islamizacji (pozostając tu w zgodzie ze wspomnianym wyżej „ordo caritatis”) i pochwały nacjonalizmu rozumianego jako umiłowanie własnego narodu, będącego cnotą komplementarną wobec patriotyzmu – czyli umiłowania ojczyzny. I właśnie za tę żarliwą postawę znalazł się na celowniku „Gazety Wyborczej” - i trudno nie dopatrywać się w decyzji bp. Tyrawy wpływu organu Michnika.

Powyższe ma swój szerszy kontekst w wypowiedzi prymasa Wojciecha Polaka, który nazwał swojego czasu nacjonalizm „herezją” oraz w dokumencie „Chrześcijański kształt patriotyzmu” Rady ds. Społecznych Konferencji Episkopatu Polski – gdzie nacjonalizm również spotyka się z potępieniem i przeciwstawieniem patriotyzmowi. Jest to kompletne pomieszanie pojęć, bowiem czcigodni biskupi ewidentnie mylą tu nacjonalizm z szowinizmem, zapominając o słowach Prymasa Tysiąclecia: Działajcie w duchu zdrowego nacjonalizmu. Nie szowinizmu, ale właśnie zdrowego nacjonalizmu, to jest umiłowania Narodu i służby jemu. Inny nie tak dawny dokument Episkopatu – tym razem zespołu ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec – skierowany do niemieckiego Kościoła, odcina się od podnoszonych w Polsce roszczeń odszkodowawczych za II Wojnę Światową. Pismo utrzymane w duchu „kiczu pojednania” spotkało się z szerokim, przychylnym odzewem w Niemczech i z miejsca zostało użyte w charakterze pałki na polski rząd. W świat poszedł przekaz mówiący, że każdy, kto podnosi niewygodne dla Berlina sprawy, godzi w „dzieło pojednania”. Dodajmy - „pojednania” na niemieckich warunkach.


III. Kicz ekumenizmu

Owo dążenie do „pojednania” za wszelką cenę znalazło również odzwierciedlenie w uczestnictwie przedstawicieli Kościoła Katolickiego w jubileuszu reformacji. Prymas Polak, który wszedł w skład Komitetu Honorowego obchodów 500-lecia Reformacji, również wziął udział w „świętowaniu” tego wydarzenia. Tu przykład poszedł z góry, bowiem powszechnie znane jest zaangażowanie papieża Franciszka w „ekumenizm” sprowadzający się do fraternizacji z heretykami i fetowania najbardziej tragicznego rozłamu w dziejach Kościoła. Pisząc te słowa gryzę się w język, by powstrzymać się od bardziej dosadnych określeń cisnących się pod klawiaturę. Skoro Luter był „wielkim reformatorem”, to w zasadzie jaki jest sens w byciu katolikiem? Równie dobrze możemy przystąpić do któregoś z wyznań protestanckich, mieć za przewodnika biskupkę-lesbijkę popierającą aborcję i eutanazję, bo w zasadzie – co za różnica? Albo może wyniesiemy Lutra i Kalwina na ołtarze? Wprowadzenie pomnika Lutra do Watykanu już mieliśmy przed rokiem – więc w sumie, czemu nie pójść o krok dalej?

Zwróćmy uwagę, że w tym „ekumenicznym” dialogu to Kościół Katolicki idzie na ustępstwa – wyznania protestanckie nie cofają się nawet na krok. Mamy zatem oprócz „kiczu pojednania” również „kicz ekumenizmu” polegający na przypochlebianiu się drugiej stronie. Jeżeli czytam wypowiedź prymasa Polski dla KAI, komplementującego pozytywny wpływ protestanckiej herezji na rozwój doktryny katolickiej, to na mój prosty rozum jest to postawa ocierająca się wręcz o sprzeniewierzenie katolickiemu nauczaniu. Jednocześnie „uciszono” znanego krytyka reformacji, ks. prof. Tadeusza Guza – bo swymi wystąpieniami zapewne psuł komuś dobre samopoczucie.

Kończąc, przypomnę, że prymas z urzędu jest interrexem – i w związku z tym ciąży na nim obowiązek dbania o powierzonych jego pieczy poddanych. Kościół zaś nie jest po to, by wywoływać „ducha czasu”, lecz odwrotnie – powinien owego „ducha” kształtować. Czy kiedyś jeszcze tego doczekamy?


Gadający Grzyb


Na podobny temat:

Ten okropny nacjonalizm

Nie ma patriotyzmu bez nacjonalizmu

Kolejny kapłan na celowniku lewaków

Zniewolone umysły


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 44 (03-09.11.2017)

3 komentarze:

  1. Proponuję kompromis : niech Kościół wymieni prymasa Polaka [ o ironio ], Pieronka, kard. Nycza i innych rodzimych księży z Księżyca na kard. Saraha czy arcybiskupa z Wybrzeża Kości Słoniowej Jeana Piere'a Kutwę, który odmówił katolickiego pochówku miejscowemu notablowi, gdyż ten był masonem, rzecz nie do pomyślenia nie tylko na zgniłym Zachodzie ale i w niby tak katolickiej Polsce, sądzę że większość wiernych nad Wisłą nie tylko by ten szczodry gest realnego ubogacenia kulturowego zaakceptowała ale wręcz z ulgą pozbyłaby się balastu ''postępowych'' niczym paraliż rodzimych duchownych [ oczywiście Boniecki, Sowa i Lemański w pakiecie - co prawda wygląda to na nieco nieludzkie postępowanie by do rozlicznych bied i plag Afryki dokładać im jeszcze i to ale sądzę iż zahartowani tamtejsi mieszkańcy poradzą sobie z problemem bez trudu a też panujące tam surowe warunki podziałałyby ozdrowieńczo przynajmniej na niektórych zwiedzionych kapłanów rozpieszczonych najwidoczniej unijnymi synekurami ]. Przy okazji jakąż wyśmienitą kontrę stanowiłoby to wobec lewactwa wprawiając je w idiotyczny stupor i gigantyczną konfuzję bo jakże to - Murzyn i moher w jednym ? Toż to czarnoseciniec do kwadratu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O właśnie - na taką wymianę bym poszedł :) A nasi "postępowi" księża niech się sprawdzą w warunkach misyjnych!

      Usuń
  2. Najlatwiej byloby przebic oferte brukseloberlina i komunistow chinskorosyjskich a wowczas kosciol katolicki mowilby jak chcemy w spory doktrynalne z jezuita franciszkiem nie ma sensu wchodzic (patrz dymisja Mullera)

    OdpowiedzUsuń