niedziela, 11 czerwca 2017

Kolejny kapłan na celowniku lewaków

Jak głęboko Kościół i hierarchowie gotowi są ugiąć się przed udającym „dialog” dyktatem wrogów katolicyzmu?


I. Ks. prof. Guz na celowniku

Wygląda na to, że lewactwo idzie za ciosem i postanowiło konsekwentnie tropić „nie-lewomyślnych” kapłanów – szczególnie tych znajdujących szeroki odzew wśród wiernych. Niewątpliwie skrzydeł wrogom Kościoła dodały niedawne sukcesy, takie jak doprowadzenie do nałożenia przez bp. Jana Tyrawę zakazu wypowiedzi na tematy polityczne na ks. prałata Romana Kneblewskiego, czy wcześniejsze „wypchnięcie” z kapłaństwa ks. Jacka Międlara. Tym razem pod lupę wzięto ks. prof. Tadeusza Guza.

Dla tych z Państwa, którzy nie wiedzą kto zacz, przedstawię na początek garść informacji. Ks. prof. Tadeusz Guz z wykształcenia jest teologiem (1984, KUL) oraz filozofem (1989, KUL). Doktoryzował się w 1996 r. na Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie (dziś Uniwersytet Kardynała Stefana Wyszyńskiego) – tam też w 2001 r. zrobił habilitację. Tytuł profesorski z rąk prezydenta Andrzeja Dudy odebrał w 2017, wcześniej otrzymał tytuł profesora zwyczajnego na niemieckiej Gustav-Siewerth-Akademie, gdzie wykładał i w latach 2001-2003 był dziekanem Wydziału Filozofii. Autor szeregu publikacji w językach polskim i niemieckim, wykłada na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Przeciwnik lewicowych filozofii i ideologii – m.in. postmodernizmu, marksizmu i heglizmu. Przyjaciel Radia Maryja. W internecie dostępnych jest szereg jego wykładów i prelekcji nieodmiennie gromadzących licznych słuchaczy.

Na celowniku lewicy i okołokościelnych liberałów znalazł się z dwóch powodów – miażdżącej krytyki protestantyzmu oraz obnażania intelektualnych błędów i mielizn różnych modernistycznych prądów, czynionego m.in. z punktu widzenia chrześcijańskiej antropologii. Jak widać, ktoś taki nie mógł być przez siły postępu tolerowany, tym bardziej, że zaczął przyciągać coraz liczniejsze audytorium, któremu – co ważne – wykładał skomplikowane zagadnienia filozoficzne i teologiczne zrozumiałym językiem. Przystąpiono do kontrofensywy.


II. Młot na „ekologów”

Na początek odnotujmy najnowszą burzę wokół ks. prof. Guza. Otóż 13 maja wziął udział w zorganizowanej przez Ministerstwo Środowiska oraz związaną z Radiem Maryja Wyższą Szkołę Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu konferencji „Jeszcze Polska nie zginęła – wieś” z udziałem m.in. min. Jana Szyszko i o. Tadeusza Rydzyka. Wygłosił tam stosunkowo krótką (ok. 25 min.) prelekcję pt. „Filozoficzna analiza ideologicznych podstaw animalizacji człowieka i humanizacji zwierząt i drzew” w której, jak to się dziś mawia, „zmasakrował” ideologię ekologizmu. Piszę „ekologizmu”, ponieważ tradycyjnie rozumiana ekologia jest dyscypliną naukową, to zaś co obecnie jest głoszone przez „ekologicznych” aktywistów („ekologistów”) jest podszywającą się pod naukowy obiektywizm ideologią. I właśnie coś w tym guście przedstawił słuchaczom w swym wystąpieniu ks. prof. Guz, nazywając ekologię „ateistycznym, materialistycznym i nihilistycznym neokomunizmem”, „animalizującym” człowieka (czyli sprowadzającym go do poziomu zwierząt), za to „humanizującym” zwierzęta i rośliny. „Ta ideologia – i mówię to z całkowitą odpowiedzialnością – jest odmianą zielonego nazizmu - powiedział, zarzucając współczesnemu „ekologizmowi” dążenie do degradacji człowieka. Nagranie dostępne jest na You Tube na profilu „Naszego Dziennika” - zachęcam do wysłuchania.

Dla każdego myślącego zdroworozsądkowo człowieka obserwującego działalność organizacji „ekologicznych” słowa ks. prof. Guza są oczywistością. To w ich kręgach wsparcie znajdują m.in. projekty depopulacyjne, to ich domeną jest generalnie traktowanie człowieka i jego aktywności w kategoriach zagrożenia dla „planety”, to oni wreszcie promują neopogańskie z ducha postrzeganie Ziemi jako istoty żywej - „Gai”. Słowem, ideologia „ekologizmu” jest zaprzeczeniem chrześcijańskiego personalizmu, a w konfrontacji wartości człowiek – przyroda, „ekologiści” zawsze opowiedzą się przeciw człowiekowi. Nic więc dziwnego, że ksiądz profesor uznał, iż „zieloni” posuwają się dalej niż III Rzesza – bo naziści przynajmniej uznawali prawo do istnienia germańskiej „rasy panów”.

W odpowiedzi rozległ się skowyt oburzenia do którego – jakże by inaczej – czynnie włączyła się „Wyborcza”, produkując na łamach swojego lubelskiego dodatku stosowny artykuł. Jak dowiadujemy się z niego, 100 osób (aktywistów ekologicznych, „ludzi kultury” itp.) skierowało na ręce rektora KUL ks. prof. Antoniego Dębińskiego list otwarty w którym domagają się odsunięcia ks. prof. Guza od zajęć ze studentami. Szczególnym oburzeniem zapałał Radosław Gawlik ze Stowarzyszenia Ekologicznego EKO-UNIA – były poseł i wiceminister środowiska w rządzie Jerzego Buzka - zarzucając ks. Guzowi poglądy „dyskredytujące” go z wykładania na uczelni. W samym liście zaś koronnym zarzutem jest dyżurny „argument” lewactwa – czyli „mowa nienawiści”. Słowem, mamy do czynienia z typową dla lewaków próbą założenia cenzorskiego knebla. Co gorsza, Lidia Jaskóła, rzecznik prasowy KUL, złożyła oświadczenie w którym oznajmiła, iż stwierdzenia ks. prof. Guza „szkodzą dobremu imieniu uniwersytetu”, a sam ks. profesor zostanie zobowiązany do przeprosin.


III. O protestantach dobrze, albo wcale

To nie pierwsze szykany, jakie spotykają księdza profesora. Już w marcu tego roku został „poproszony” przez swych przełożonych o nie wypowiadanie się publiczne na temat reformacji, której ks. prof. Guz jest zdecydowanym krytykiem – w szczególności luteranizmu jako źródła wszystkich późniejszych nurtów protestantyzmu. Lutrowi zarzuca m.in. traktowanie swej nauki jako „sądu samego Boga”, której nie może ktokolwiek oceniać, „również wszyscy aniołowie”. Więcej – to siebie ustanawia „sędzią aniołów”, jako ten, przez którego przemawia Bóg („I kto nie przyjmie mojej nauki, ten niech nie zostanie błogosławionym. Ponieważ moja nauka jest boską, a nie moją. Dlatego mój sąd jest także boskim, a nie moim”). Idąc dalej, ks. prof. Tadeusz Guz podnosi, iż protestanci zagubili różnicę między Bogiem a stworzeniem, albowiem wg Lutra wszystko, co zostało stworzone jest „sposobem istnienia boskości”. Bóg zaś w ujęciu luterańskim nie jest od początku doskonałym bytem i Kreatorem, lecz w jego miejsce „pojawia się fałszywa idea mówiąca o tym, że Bóg rozwija siebie permanentnie, stwarza Siebie ciągle dalej na drodze ewolucji”. Jest to, jak zaznacza ksiądz profesor, „karykatura boskości” wedle której „Pan Bóg jest niedoskonały i musi się wiecznie z pomocą czasu, przestrzeni i całego wszechświata rozwijać" – co jest „herezją totalną”. No i wisienka na torcie, czyli komentarz Lutra do Księgi Psalmów: „Zanim Bóg stał się Bogiem, musiał najpierw stać się szatanem”. W rezultacie, dla katolików protestanci mogą być braćmi jedynie na płaszczyźnie człowieczeństwa, albowiem z taką herezją „nie ma żadnego pomostu”. Logiczną konsekwencją jest więc, że wszelki „dialog” z protestantami jest zasadny jedynie wówczas, gdy ma na celu powtórne przyciągnięcie ich do Kościoła.

To tylko krótki wyimek obnażający fałszywe nauki protestantyzmu w ujęciu ks. prof. Guza. Jak łatwo się domyślić, takie słowa w obliczu obchodów 500-lecia reformacji, w które zaangażowali się również kościelni hierarchowie z samym papieżem Franciszkiem na czele, musiały napytać ks. Guzowi biedy. Nie dziwi również, że cieszący się popularnością wśród innowierców portal „ekumenizm.pl” wyraził radość, iż „kaznodzieja nienawiści” został „tymczasowo uciszony”, sugerując, że stało się tak wskutek „oczekiwań strony luterańskiej podnoszonych podczas wspólnych spotkań na wysokim szczeblu”.

Mamy zatem ponury paradoks – Kościół oficjalnie bierze udział w rocznicy tragicznego rozłamu, niebezpiecznie przypominającej radosną fetę, zaś duchowny wzywający do opamiętania zostaje „uciszony”. Powstaje pytanie – jak głęboko Kościół i hierarchowie gotowi są ugiąć się przed udającym „dialog” dyktatem wrogów katolicyzmu? Odnoszę bowiem wrażenie, że doszliśmy do ściany za którą jest już tylko bezwarunkowa kapitulacja.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 23 (09-15.06.2017)

2 komentarze:

  1. Przeczytałam ten zalinkowany w komentarzu tekst. Trudno to zlekceważyć, bo nie są to jakieś ogólnikowe smędzenia krytyczne, ale wszystko jest dokładnie udokumentowane. Jeżeli więc ktoś tego nie obali, na przykład pokazując stronę, na której Marks wyraźnie napisał, że ideologia komunistyczna sprowadza się do "tajemnicy przerywania ciąży i zatruwania", to jest to miażdżące dla reputacji ks. Guza. Bo to by po prostu znaczyło, że jest oszustem i manipulatorem. I nie ma tu nic do rzeczy to, że Marks był twórcą okropnych idei. Kłamanie o największym zbrodniarzu i manipulowanie jego wypowiedziami dalej jest kłamstwem i manipulacją

    OdpowiedzUsuń