poniedziałek, 29 października 2018

Gorzkie zwycięstwo PiS

Zamiast wzmożenia prawicowego elektoratu nastąpiło uśpienie - zmobilizowała się natomiast druga strona.

I. W terenie bez zmian

Zgodnie z moimi obawami sprzed tygodnia, wybory samorządowe nie przyniosły zasadniczego przełomu. Wg sondażu late poll pracowni Ipsos (dane z losowo wybranych komisji wyborczych) PiS osiągnęło w skali kraju 33 proc., Koalicja Obywatelska – 26,7, PSL – 13,6. Przełożyło się to na zwycięstwo PiS w 9 województwach – w 1/3 jest to jednak triumf symboliczny. W momencie, gdy piszę te słowa, Prawo i Sprawiedliwość na samodzielne rządy może liczyć w 6 sejmikach – podkarpackim, podlaskim, małopolskim, lubelskim, łódzkim i świętokrzyskim. Być może uda się jeszcze gdzieś sklecić koalicję, ale póki co, w stosunku do wyborów z 2014, PiS udało się odwojować pięć regionów – w pozostałych KO z PSL wspólnymi siłami są w stanie przelicytować partię rządzącą. Krótko mówiąc, mimo poprawy wyniku z 2014 o ponad 6 pkt. proc. historia się powtarza – PiS swą wygraną będzie w stanie skonsumować w stosunkowo niewielkim stopniu, a w terenie przeważnie wszystko zostanie po staremu (10 z 16 sejmików zachowa status quo). Widać wyraźnie, że aby osiągnąć realny polityczny sukces, należało co najmniej powtórzyć wynik z wyborów parlamentarnych (37,58 proc.), a najlepiej – poprawić go. Tymczasem, nastąpił tu regres o niemal 5 pkt. proc., do czego walnie przyczynił się dwucyfrowy wynik PSL. Partia ta z reguły jest nadreprezentowana w samorządach, co zawdzięcza silnemu zakorzenieniu w terenie. Za rok, w wyborach do Sejmu, z pewnością nawet nie zbliży się do podobnego rezultatu, niemniej pogłoski o śmierci ludowców okazały się stanowczo przesadzone.


A zatem, mamy pewien postęp, lecz osiągnięty wynik jest zdecydowanie słabszy, niż mógłby być – a już na pewno jest poniżej oczekiwań, o czym świadczy również nader powściągliwa reakcja Jarosława Kaczyńskiego, który w swym wystąpieniu podkreślił przede wszystkim ogrom pracy czekającej jego ugrupowanie przed przyszłorocznymi wyborami parlamentarnymi. Trzeba dodać jeszcze zdecydowaną porażkę w wielkich miastach - poza Gdańskiem i Krakowem kandydaci PiS polegli już w I turze.


II. PSL złapało drugi oddech

Nieskrywaną intencją Prawa i Sprawiedliwości w kampanii wyborczej było ostateczne znokautowanie PSL i wydarcie Polski gminno-powiatowej z rąk tego bodaj najbardziej szkodliwego ugrupowania. To się zdecydowanie nie udało, na prowincji obroniły się stare układy, co ludowcy zawdzięczają w dużej mierze rozbudowanym, zasiedziałym strukturom i związaną z tym zdolnością do realizacji swego jedynego prawdziwego programu – Posady Swoim Ludziom. PSL to po prostu liczący się pracodawca z rzeszą wiernych beneficjentów. Ale koniecznie trzeba tu zaznaczyć, że sukces ludowców jest również pokłosiem błędów i zaniechań PiS z ostatnich lat. Po pierwsze, mści się sposób budowania partii jako ugrupowania „kadrowego”, zamiast „partii masowej”. Przekłada się to na stosunkowo niewielką liczbę członków i związaną z tym słabość organizacyjną w terenie. Na prowincji PiS do PSL-u zwyczajnie „nie ma wstanu”. Druga rzecz, to szereg niefortunnych posunięć, z których wymieniłbym trzy podstawowe: zbyt restrykcyjna ustawa o obrocie ziemią, utrudniająca rolnikom zbywanie i poszerzanie gospodarstw; absurdalny projekt ustawy o ochronie zwierząt forsowany przez Krzysztofa Czabańskiego; no i wreszcie brak reformy skupu płodów rolnych opanowanego dziś przez kartel pośredników z zagranicznym kapitałem.


Spójrzmy na to oczyma rolnika: hodowla zwierząt futerkowych jest jedną z nielicznych branży, gdzie Polska należy do światowych potentatów. I na to przychodzi jakiś nawiedzony wegetarianin pragnący jednym pociągnięciem pióra, z czysto ideologicznych pobudek, zniszczyć dorobek tysięcy przedsiębiorców.
Takie postępowanie się mści i PiS zapłaciło rachunek za lewackie szajby Czabańskiego – co gorsza, przeprowadzane przy osobistym poparciu Jarosława Kaczyńskiego. Kolejna sprawa, to tzw. malina-gate, czyli wysyłanie przy poparciu rządu sadzonek malin na Ukrainę wraz z organizowaniem fachowych szkoleń dla tamtejszych plantatorów. Ja wiem, że w gruncie rzeczy ta akcja miała rozmiary symboliczne, lecz polityka i ludzkie emocje mają to do siebie, że przez takie drobiazgi można przerżnąć wybory. W tym roku mieliśmy kryzys na rynku owoców miękkich – i w takim momencie rolnik, który nie mógł sprzedać swoich malin po godziwej cenie usłyszał, że rząd będzie wspomagał zagraniczną konkurencję. Po takim sygnale krew zalewa człowieka, a ręce same wyciągają się po widły.


Skutek powyższego jest taki, że PiS w oczach znacznej części mieszkańców polskiej wsi wciąż pozostaje ugrupowaniem „miastowych” - z „miastowymi” fanaberiami w rodzaju załamywania rąk nad losem biednych norek. A „pesel” to zawsze „pesel” - miejscowi, swoi. Lepszego prezentu PiS nie mogło zrobić konkurencji i PSL skrzętnie go wykorzystało.
W efekcie, PiS przegrało władzę w szeregu sejmików i wielu małych miejscowościach w dużej mierze na własne życzenie. Wybory, które miały złożyć ludowców do grobu, dały im drugi oddech, a samorządowe sitwy czekają kolejne cztery spokojne lata.


III. Błędy kampanii

Roztrząsając wynik wyborczy trzeba też powiedzieć co nieco o samej kampanii. Otóż sądzę, że na notowaniach PiS w znaczący sposób zaważyła jazgotliwa i toporna propaganda sukcesu uprawiana przez rządową telewizję Jacka Kurskiego, z którą ścigały się sprzyjające władzy tytuły prasowe prezentujące linię już nawet nie „prawicową” czy „tożsamościową”, ile po prostu partyjną. Oczywiście rozumiem, że za hojne futrowanie reklamami spółek Skarbu Państwa wypada się odwdzięczyć, lecz funkcjonariusze agit-propu zwyczajnie przedobrzyli, wyświadczając tym samym PiS niedźwiedzią przysługę. Dzień w dzień trwało napawanie się coraz bardziej bombastycznymi sondażami w których PiS „miażdżył” rywali, do tego stały przekaz w którym partia rządząca była nieodmiennie fantastyczna i bez wad, a bruździła jedynie „targowica i zagranica”. Na wytykanie błędów i wpadek, a nawet na życzliwą, konstruktywną krytykę nie było miejsca. Kto zgłaszał jakieś zastrzeżenia – ten defetysta, albo zgoła „ruski agent”. Na dłuższą metę taka monotonna młócka jest po prostu nie do zniesienia, co potwierdza dramatycznie malejąca sprzedaż prawicowych tygodników opinii (z wyjątkiem „Warszawskiej Gazety”, za co jesteśmy naszym Czytelnikom nieodmiennie wdzięczni). Efekt? Zamiast wzmożenia prawicowego elektoratu nastąpiło uśpienie, bo „nasi” wszak mają zwycięstwo w kieszeni... Natomiast zmobilizowała się druga strona, co ewidentnie widać po frekwencji (54 proc. przy 47 proc. w 2014) - bo za wszelką cenę trzeba było „powstrzymać PiS”. Inna sprawa, że sondaże faktycznie były dość optymistyczne, więcej – o ile wcześniej PiS w badaniach było z reguły niedoszacowane, to tym razem sytuacja była odwrotna. Czyżby sondażownie chciały w ten sposób zdemobilizować prawicowych wyborców?


No i wreszcie błędy samego PiS i jego kandydatów.
Spot wyborczy z uchodźcami był klasycznym strzałem w kolano. Podejrzewam, że ludzie potraktowali go jako cyniczną, nachalną próbę odgrzania emocji z 2015 r. - stojącą ponadto w sprzeczności z polityką rządu Morawieckiego ściągającego na potęgę imigrantów zarobkowych, również z krajów egzotycznych, co przecież widać na co dzień na ulicach. Z kolei Patryk Jaki przeszarżował z totalną krytyką stanu Warszawy, co zostało odebrane jako dezawuowanie nie tylko HG-W, ale również samych warszawiaków, którzy trzykrotnie ją wybrali. Próba „delegalizacji” Hanny Zdanowskiej w Łodzi została potraktowana jako brutalne usiłowanie ręcznego sterowania wyborami, co wręcz idealnie pokrywało się z lansowanym przez opozycję wizerunkiem PiS jako partii zamordystów, więc wyborcy w odruchu sprzeciwu zagłosowali „na przekór”. A jeszcze można dodać lekceważenie własnego, twardego elektoratu przejawiające się w braku rozliczeń poprzedniej władzy czy dziwnym meandrowaniu w kierunku mitycznego centrum...


Skutkiem jest wynik poniżej możliwości. To wprawdzie wciąż zwycięstwo - ale zwycięstwo cokolwiek gorzkie.


Gadający Grzyb


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Na podobny temat:

Wybory samorządowe – gra o Polskę


Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/


Artykuł opublikowany w tygodniku „Warszawska Gazeta” nr 43 (26.10-01.11.2018)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz