niedziela, 17 września 2017

Reparacje – polska odpowiedź

Droga do dochodzenia roszczeń za II wojnę światową stoi przed Polską otworem. Mamy w ręku solidne argumenty – oby nie zabrakło woli politycznej, by ich użyć.



Opublikowana 11 września przez Biuro Analiz Sejmowych „Opinia prawna w sprawie możliwości dochodzenia przez Polskę od Niemiec odszkodowania za szkody spowodowane przez drugą wojnę światową...”, przygotowana na wniosek posła PiS Arkadiusza Mularczyka, w sposób usystematyzowany i poszerzony potwierdza podnoszące się w publicznej debacie głosy wg których Polska nigdy wiążąco nie zrzekła się niemieckich odszkodowań za II wojnę światową. Dotyczy to także deklaracji rządu PRL z 23 sierpnia 1953 r., na co zwróciłem uwagę niedawno na tych łamach w felietonie „Czy Polska faktycznie zrzekła się reparacji?”, powołując się m.in. na pochodzące z 2005 r. ustalenia zespołu powołanego przez ówczesnego prezydenta Warszawy, Lecha Kaczyńskiego oraz wyniki kwerendy w Sekretariacie ONZ przeprowadzonej przez Grzegorza Kostrzewę-Zorbasa w 2014 r.
Tak się szczęśliwie złożyło, że niedawno własną analizę przedstawiła również Służba Naukowa Bundestagu na zlecenie wiceprzewodniczącego tej izby niemieckiego parlamentu, Johannesa Singhammera – możemy więc sobie porównać argumentację obu stron. Co tu ukrywać, konfrontacja ta wypada dla Niemiec miażdżąco.
Strona niemiecka podnosi m.in., że polskie roszczenia utraciły moc wskutek przedawnienia i milczącej rezygnacji z ich dochodzenia na przestrzeni minionych dziesięcioleci. Nie jest to prawda. Po pierwsze, prawo międzynarodowe nie przewiduje przedawnienia w stosunku do zbrodni wojennych oraz zbrodni przeciwko ludzkości, a także przedawnienia roszczeń z tytułu tychże. Dalej, postanowienia z Poczdamu wedle których Polska miała być zaspokojona z sowieckiej części odszkodowań nie zawierają żadnej przeszkody dla indywidualnego dochodzenia przez Polskę dalszych roszczeń bezpośrednio od Niemiec. Powyższe znalazło potwierdzenie w 1947 r. na konferencji wiceministrów spraw zagranicznych w Londynie, kiedy to zastrzegliśmy sobie prawo „przedłożenia dalszych konkretnych wniosków w tym przedmiocie”. Również podczas XXI i XXII sesji Komisji Praw Człowieka ONZ polski przedstawiciel zwracał uwagę na dyskryminujące ustawodawstwo RFN pozbawiające polskich obywateli odszkodowań. Po wojnie umowy regulujące te kwestie RFN zawarła z 12 państwami europejskimi – jednak nie z Polską (inaczej niż w 1929 r. kiedy to zawarliśmy z Niemcami umowę regulującą te sprawy w odniesieniu do I wojny światowej – po II wś. analogicznego aktu zabrakło). Dodatkowo, wg IV Konwencji Haskiej z 1907 r. państwo prowadzące wojnę odpowiada za każdy czyn osoby wchodzącej w skład jego sił zbrojnych – w odniesieniu do Polski Niemcy nie wywiązały się ze swej odpowiedzialności.
Inny niemiecki argument, dotyczący deklaracji rządu PRL z 1953 r., również zostaje obalony oczywistym stwierdzeniem, że na gruncie ówczesnej konstytucji z 1952 r. rząd nie miał prawa zaciągać na Polskę żadnych międzynarodowych zobowiązań – ratyfikacja i wypowiadanie traktatów należały bowiem do prerogatyw Rady Państwa (ale, dodam od siebie, traktatów, nie zaś składania wiążących na gruncie prawnomiędzynarodowym deklaracji!). Ponadto, ów polityczny gest dotyczył jedynie NRD i złożony został w warunkach ewidentnej niesamodzielności ówczesnego państwa polskiego. Należy też przypomnieć, iż 15 proc. z odszkodowań ZSRR jakie miało być naszym udziałem jest mocno problematyczne, jako że w zamian władze PRL zobowiązywały się do stałych dostaw węgla po preferencyjnych cenach – zatem rzekome „odszkodowania” nie były świadczeniem nieekwiwalentnym, co stawia pod znakiem zapytania ich naturę.
Na koniec, sprawa podnoszonego przez stronę niemiecką „Traktatu 2+4” z 1990 r., mającego ostatecznie „zamykać” rozdział II wojny światowej. Otóż wedle opinii BAS, zagadnienie reparacji i odszkodowań wojennych w ogóle nie było w nim podnoszone, co więcej – Polska nie była stroną owego porozumienia. Wobec powyższego, Biuro Analiz Sejmowych przypomina Konwencję Wiedeńską o Prawie Traktatów z 1969 r. wg której zapis danej umowy rodzi obowiązek dla państwa trzeciego (w tym wypadku Polski) jedynie wówczas, gdy strony traktatu wyrażą taką wolę, a państwo trzecie wyraźnie na piśmie ów obowiązek przyjmie. Innymi słowy – RFN, NRD, USA, Wlk. Brytania, Francja i ZSRR winny były oznajmić, iż „Traktat 2+4” oznacza się zrzeczenie przez Polskę roszczeń wobec Niemiec, zaś Polska pisemnie musiałaby to potwierdzić. Nic takiego nie miało miejsca.
Biorąc pod uwagę powyższe, droga do dochodzenia roszczeń za II wojnę światową stoi przed Polską otworem – tym bardziej, że jedyne co przekazały nam do tej pory Niemcy, to 100 mln. marek jednorazowej pomocy w 1972 r. na rzecz ofiar zbrodniczych eksperymentów medycznych oraz 731.843.600 zł. wypłaconych przez fundację „Polsko-Niemieckie Pojednanie” nieco ponad milionowi robotników przymusowych, co daje 689,97 zł. „na głowę” - ot, taki jednorazowy zasiłek nijak mający się do rzeczywistych rozmiarów polskich strat materialnych i ludzkich. Krótko mówiąc, mamy w ręku solidne argumenty – oby nie zabrakło woli politycznej, by ich użyć.

Gadający Grzyb

Na podobny temat:
„Reparacje – polska broń atomowa”

Notek w wersji audio posłuchać można na: http://niepoprawneradio.pl/

Artykuł opublikowany w tygodniku „Gazeta Finansowa” nr 37 (15-27.09.2017)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz